Dobrze wyszkolony, walczący z pozycji mańkuta i mający tzw. śliski styl boksowania - tak w dużym skrócie prezentują się atuty niepokonanego Amerykanina. 31-letni Andrade w ogóle nie bierze pod uwagę porażki na swoim terenie, w rodzinnym Providence, z pretendentem z Polski. W rozmowie z reporterem TVP Sport (początek transmisji gali tej nocy od godz. 2 w nocy) "Boo Boo" nawet nie ukrywa, że myślami już wybiega do kolejnych pojedynków, z tuzami tej dywizji wagowej. Czy nadmierna pewność siebie może go zgubić? - W Polsce jest takie piękne przysłowie, że pycha kroczy przed upadkiem - przestrzegł swojego rywala Sulęcki podczas konferencji prasowej, na której między pięściarzami wyraźnie zaiskrzyło. Ogromna stawka pojedynku podczas gali DAZN, organizowanej przez promotora Andrade - Eddiego Hearna, jak się wydaje, nie wpływa negatywnie na naszego pięściarza. Tę pewność siebie Polak musi wnieść do ringu, bo inaczej nie dobierze się do skóry dysponującemu długim zasięgiem ramion przeciwnikowi, który prezentuje inteligentny boks. Wszyscy mocno wierzą w niespodziankę w wykonaniu "Stricza", ale co w sytuacji, gdyby zawodnik grupy KnockOut Promotions jednak okazał się gorszy od Amerykanina? Czy ewentualna porażka, bez względu na styl, mocno wyhamuje karierę Polaka na rynku amerykańskim? - W kategoriach kolejnych pojedynków o mistrzostwo świata każda porażka na pewno odsunęłaby Maćka w hierarchii, bo w tej kategorii wagowej panuje straszliwa konkurencja. Walka na pewno będzie bardzo ciężka, ale piękne jest to, że niewielu jest takich, którzy odbieraliby szanse naszemu zawodnikowi. Tak naprawdę warto zdać sobie sprawę, że przy kompletnym braku polskiego boksu olimpijskiego, dochodzi do takich walk naszych pięściarzy na szczytach boksu zawodowego. Cieszę się, że doszło do tego pojedynku i wierzę, że Maciek da z siebie wszystko - powiedział w rozmowie z Interią Andrzej Wasilewski, promotor Sulęckiego i właściciel największej w kraju grupy KnockOut Promotions. AG