W boksie nie był to niestety, dobry rok dla Polski (ale o tym za kilka dni). Na świecie - mimo pandemii i rozgrywania walk w różnych "bańkach" - było bardzo ciekawie. Oto moje podsumowanie, 10 naj, naj, naj... w 2020. 1. Najlepszy bokser "cios za cios" bez podziału na wagi Saul Canelo Alvarez (54-1-2, 36 KO) Tutaj nie mam żadnego ale. To co pokazał Canelo w walce z Callumem Smithem, zdobywając mistrzostwo świata WBA i WBC w super średniej było imponujące. Bez żadnej wątpliwości bokser numer 1 bez podziału na wagi. Siła, szybkość, super obrona, uniki na centymetry, Wspaniały i w ataku i w obronie, precyzyjne kontry. Rywal niewygodny, aż o 18 cm wyższy, o 20 cm większy zasięg rąk, ale został absolutnie zdominowany. - Jest cwany, przebiegły, świetny w obronie. Zastawia małe pułapki i zmusza cię do ciągłego myślenia. I zanim coś zdecydujesz, uderza - komplementował go Smith. Anglik skończył pojedynek z zerwanym lewym bicepsem. Przypadek? No nie, Canelo przyznał po walce, że specjalnie atakował jego lewą rękę, bo wiedział, że kontry z niej (szczególnie lewe sierpowe) to jedna z najgroźniejszych broni Anglika i chciał ją wyeliminować. Taki techniczny niuans, ale świadczący o wielkim wyrachowaniu. Podobnie walczył legendarny Rocky Marciano. Też obijał ręce, barki rywali, aby ich osłabić. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Canelo ma dopiero 30 lat, ale już 15 na zawodowych ringach. Jeszcze co najmniej 3-4 lata może walczyć na najwyższym poziomie. Już jest mistrz świata w czterech wagach. I co dalej? "Who’s next?" - (kto następny?) - ironicznie zapytał Canelo promotora gali Eddiego Hearna. Wybił mu już najlepszych: Rockyego Fieldinga, Liama Smitha, teraz Calluma. Może Hearn podstawi mu posiadacza pasa WBO Billyego Jo Saundersa, może mistrza IBF Caleba Planta, może wróci do średniej i zmierzy się z czempionem WBO Demetriusem Andrade, może 3 walka z GGG, może Biwoł.... Decyzję podejmie sam Canelo. Jako bezsprzecznie najlepszy na świecie, uwolniony spod kurateli Oscara De La Hoyi, może sam zadecydować o swoim losie. Wierzę mu jak mówi, że na pewno nie będzie się kierował wielką kasą do zarobienia (bo już ją ma), ale dziedzictwem które chce zostawić po zakończeniu kariery. 2. Największa sensacja Teofimo Lopez (16-0, 12 KO) Odgrażał się, że wygra z Wasylem Łomaczenko i zunifikuje tytuły mistrzowskie w wadze lekkiej, ale niewielu mu wierzyło, traktowało to jako typowe amerykańskie "śmieciowe gadanie", aby wzmóc zainteresowania walką. "Łoma" był zdecydowanym faworytem, w ankiecie "The Ring" aż 18 ekspertów typowało jego wygraną, tylko 2 stawiało na Lopeza (Steve Farhood i Duke McKenzie). Ale Teofimo dokonał tego, jest czempionem WBA, IBF, WBO i WBC w lekkiej. Przed nim długie panowanie. 3. Największe rozczarowanie Wasyl Łomaczenko (14-2, 10 KO) Nie chodzi tu o przegraną Ukraińca, bo przegrać może każdy. Nawet "Łoma". Chodzi o styl. Nie przystoi tak wybitnemu czempionowi jak Łomaczenko, mistrzowi świata trzech wag, dwukrotnemu mistrzowi olimpijskiemu, który przez całą amatorską i zawodową karierę przegrał zaledwie dwie walki, zrzucać winy za porażkę na przekupionych sędziów, kontuzję barku, nie widzieć swojej winy. "Łoma" przegrał... frajersko (trochę się wahałem czy to nie za ostre słowo), bo połowę walki oddał bez walki. W pierwszych 6 rundach WYPROWADZIŁ tylko 58 ciosów, zaledwie 25 w celu. Potem finiszował, dobrze walczył w rundach 8-11. Ale 12 znów była dla Lopeza. Punktacja sprawiedliwa 116-112, 119-109, 117-111. Chociaż ten drugi wynik zdecydowanie za wysoki. 4. Największa ulga Tyson Fury (31-0-1, 21 KO) Jestem wdzięczny Królowi Cyganów, że (przy najmniej na jakiś czas) uwolnił świat boksu od przereklamowanego czempiona, który marzył o tym, aby kogoś zabić w ringu. Deontay Wilder padł w 7. rundzie, stracił pas WBC i chyba niewielu go żałuje (poza rodziną i przyjaciółmi). A już jego tłumaczenie, że jedną z przyczyn porażki była za ciężka zbroja, w której wszedł do ringu to już Himalaje absurdu. Teraz świat czeka na Walkę Stulecia: Fury v Joshua. Mam nadzieję że dojdzie do niej w 2021. 5. Największy sędziowski skandal Werdykt w walce Joshua Franco - Andrew Maloney o pas WBA junior koguciej. W 2. rundzie kontuzja - prawe oko Franco strasznie zapuchło i walka została zatrzymana. Sędzia ringowy Russell Mora orzeł, że kontuzja to efekt przypadkowego zderzenia głowami w 1 r. Jury analizowało przy użyciu VAR-u to co się stało przez... 26 minut i potwierdziło decyzję NC, co pozwoliło Amerykaninowi zachować pas czempiona. Na nic zdały się uzasadnione protesty Maloney i jego teamu, że zapuchnięte oko Franco to efekt ciosów Australijczyka. "Jego oko zamknęło się po około 50 moich ciosach" - argumentował Maloney. Jego promotor Bob Arum był kompletnie zdegustowany i niedyplomatycznie stwierdził: "Trzeba wypier... z boksem z tego Las Vegas". Przejdzie mu, będzie rewanż. Ale niesmak pozostał.