Karmazin, który mistrzowski pas stracił International Boxing Federation wywalczył 12 miesięcy temu, przegrał - po kolejnym bardzo kontrowersyjnym werdykcie (sędziowie punktowali 114-114 oraz 115-113 dla Spinksa) - z ulubieńcem publiczności, walczącym w swoim rodzinnym mieście Cory Spinksem (35-3, 11 KO). Nawet jednak jego własna publiczność bezlitośnie wygwizdała werdykt promujący boksera, który jeszcze 17 miesięcy temu był niekwestionowanym mistrzem świata wagi lekko średniej, mając komplet pasów IBF, WBC oraz WBA. Cory Spinks, syn byłego mistrza świata wagi ciężkiej Leona Spinksa, musi cieszyć się, że ma już za sobą te siedemnaście miesięcy. Jego rewanżowa walka z Zabem Judahem w lutym 2005 roku miała by prezentem dla własnej widowni. Na salę przyszło ponad 22 tysiące kibiców - jedna z największych widowni w historii zawodowego boksu - ale walka skończyła się w 9 rundzie po nokautującym ciosie Judaha. Wszyscy wtedy sądzili, że nawet ta wpadka nie zmieni znakomicie zapowiadającej się kariery Spinksa, ale okazało się, że przegrana na ringu była dopiero początkiem jego kłopotów. Sześć miesięcy później, zamiast przygotowywać się do kolejnej walki (propozycji nie brakowało), Spinks był w trakcie dramatycznego rozwodu, został zaatakowany nożem przez wtedy jeszcze żonę i zastanawiał się, czy w wieku 27 lat nie dać sobie spokoju z pięściarstwem. Do tego doszły jeszcze przepychanki o pieniądze z Donem Kingiem, Jednak kiedy obie strony się pogodziły, to właśnie opinia Kinga przeważyła o powrocie "Następnej Generacji", bo taki Spinks nosi przydomek na ringu. Roman "Stworzony w Piekle" Karmazin jest również reprezentowany przez Kinga i kiedy, na co publicznie się skarżył, przez rok nie otrzymał od sławnego promotora propozycji walki (skąd my to znamy...), zaproponowano mu pojedynek (dopiero po naciskach oraz groźbach zerwania kontraktu) w jaskini lwa, nie miał wyjścia - propozycję przyjął. Nie żeby mu to specjalnie przeszkadzało... - Przez całe życie walczyłem na obcych salach, w miastach moich rywali, gdzie nie lubili mnie nie tylko kibice, ale i sędziowie - powiedział 33-letni, urodzony w Kuzniecku Karmazin. - Zupełnie mi to nie przeszkadza i dlatego nie miałem problemu, żeby przyjąć ofertę walki w St. Louis. Tak czy inaczej, zamierzam udowodnić wszystkim, że nie ma ode mnie lepszego na świecie. Tych samych słów używał przed walką Spinks, praktycznie gwarantując odebranie tytułu Rosjaninowi. Przez pierwsze sześć rund wydawało się, że uda mu się to z łatwością. Spinks, szybszy i znacznie niższy od rywala, z łatwością unikał ciosów Karmazina, punktując z kontr akurat na tyle często, żeby zapisać się na kartach sędziowskich. Prowadzenie i przewaga szybkości wyraźnie jednak uśpiły Spinksa, który wydawał się zdziwiony, kiedy Rosjanin przystosował się do jego stylu walki i coraz bardziej skracając dystans, zaczynał coraz częściej trafiać. Najlepszy cios walki - szybki prawy sierpowy - należał tuż przed zakończeniem 10 rundy również do Rosjanina, ale wyraźnie oszołomiony uderzeniem Spinks dotrwał do końca rundy. Musiał się jednak bardzo pewnie czuć, bowiem dwie ostatnie rundy spędził praktycznie na... uciekaniu po ringu przed Karmazinem. Kiedy sędziowie ogłosili jego niejednogłośne zwycięstwo, Spinks zaczął głośno płakać z radości, ale większość z 12 tysięcy kibiców i tak "podziękowała" za walkę swojemu krajanowi gwizdami... Przemysław Garczarczyk z USA