Zakończyła się gala bokserska zorganizowana w Kingdom Arenie w Rijadzie. Wpływy Saudyjczyków w światowym sporcie są coraz większe - widać to po piłce nożnej, Formule 1, golfie czy tenisie. Ich aspiracje sięgają także do regularnego goszczenia najlepszych pięściarzy świata. Piątkowe wydarzenie pokazało, że ten plan póki co wypełniają zgodnie z oczekiwaniami. W co-main evencie zmierzyli się Zhilei Zhang i Joseph Parker, a w walce wieczoru Anthony Joshua i Francis Ngannou. Kolejna wielka gala w Arabii Saudyjskiej. Gwiazdy boksu w karcie walk Dla "AJ-a" był to drugi z rzędu pojedynek w Arabii Saudyjskiej. W grudniu pokonał tam Otto Wallina. Z kolei Ngannou może nie zalicza się póki co do gwiazd światowego boksu, ale jest byłym mistrzem UFC, co otworzyło mu bramę do wielkich walk. 28 października rozpoczął etap kariery w nowej dyscyplinie sportu, przegrywając z Tysonem Furym niejednogłośną decyzją sędziów (95-94, 93-96, 94-95), ale był w stanie go posłać na deski, a jego dyspozycja została przyjęta przez środowisko z uznaniem. - Stać mnie na nokaut i jeśli trafię go takim samym ciosem jak Fury'ego, moim zdaniem do tego dojdzie. Siłę mam, pytanie tylko, czy trafię go czysto na punkt. To niczym gra w szachy. Nie mam może wielkiego doświadczenia w boksie, ale walczyć potrafię i mam ducha walki. Wojownikiem nie możesz się stać, wojownikiem się rodzisz - mówił kilka dni temu dla Sky Sports. Pierwotnym planem Joshuy na wczesną wiosnę 2024 roku było starcie z Deontayem Wilderem. Amerykanin przegrał jednak na wspomnianej grudniowej gali z Josephem Parkerem, przez co ta potencjalna hitowa konfrontacja straciła sportowy sens. Co-main event piątkowego wydarzenia dostarczył wielu emocji telewidzom i publiczności zgromadzonej w Rijadzie. Na trybunach znajdowali się między innymi Fury, Jose Mourinho czy Luis Nazario de Lima (Ronaldo). Parker został posłany na deski przez Zhanga w trzeciej i ósmej rundzie, ale ostatecznie to on wygrał (dwóch sędziów wskazało jego triumf, a jeden punktował 113-113). Zaraz po tym do ringu wyszli główni bohaterowie piątkowego wieczoru. Anthony Joshua - Francis Ngannou. Wielki nokaut w drugiej rundzie Main event został zakontraktowany na 10 rund. Już po dwóch minutach pierwszej z nich Ngannou poleciał na deski. Zaczął nieźle, ale nie uchronił się od mocnego ciosu z prawej ręki faworyta. Prawdopodobne 10-8 na kartach sędziów na otwarcie walki dawało całkiem spory komfort Brytyjczykowi. W drugiej rundzie doszło do niesamowitego nokautu. Po 2 minutach i 10 sekundach Joshua kombinacją lewy-prawy doprowadził do drugiego knockdownu na Ngannou. Były mistrz UFC jeszcze wstał i dał radę walczyć dalej, ale natychmiast "nadział się" na prawą rękę "AJ-a". Padł jak rażony piorunem, uderzając głową o podłoże. Wszyscy byli w szoku, Tyson Fury z pierwszego rzędu gromko oklaskiwał zwycięzcę. Angielscy komentatorzy DAZN zastanawiali się, czy nie był to najmocniejszy cios, jaki widzieli na żywo. Niewykluczone, że wkrótce obaj panowie ze sobą zawalczą. Joshua został zapytany po walce przez DAZN, czy chciałby zmierzyć się z wygranym starcia Fury-Usyk, do którego dojdzie 18 maja (także w Arabii Saudyjskiej). Odpowiedział twierdząco. - W wadze ciężkiej czasem wystarczy jeden strzał. Po prostu jak najlepiej wykorzystuję swój czas. Za pięć lat nie będę walczył. Eddie Hearn (promotor - red.) i mój team będą kształtować moją przyszłość. Wracam do swojej klatki i kiedy mnie wypuszczą, znów będę walczył - powiedział. Głos zabrał także sam Hearn. - Jestem z niego bardzo dumny. Dzisiejszego wieczoru była duża presja. Ludzie zastanawiali się, co się stanie, jeśli przegra z Francisem Ngannou. Anthony to bez wątpienia numer jeden wagi ciężkiej na świecie. W tej formie nie ma człowieka, który mógłby go pokonać w tej kategorii. Mówiłem wam, że wróci i zostanie niekwestionowanym mistrzem świata wagi ciężkiej. Jest w niej genialny pięściarz, który nazywa się Tyson Fury. Proszę, pokonaj Usyka, bo obiecuję ci, że dostaniesz największą walkę w historii boksu - zakończył.