Zdecydowanie największą temperaturę podczas gali Fame MMA: The Freak miała walka będąca co-main eventem, czyli starcie 2vs1, w którym zmierzyli się Natan "Kraken" Marcoń i Adrian "The Joker" Cios kontra Denis "Bad Boy" Załęcki. Niestety obrazki, których świadkami w Szczecinie byli kibice, mało miały wspólnego ze sportem. Fame MMA: The Freak w cieniu skandalu. Denis Załęcki kolejny raz się skompromitował Jeszcze przed galą Załęcki odgrażał się skonfliktowanym zawodnikom, że nie omieszka uciec się w oktagonie do nieprzepisowych zagrań. Podczas face to face, kilka dni przed Fame MMA: The Freak doświadczonego freak fightera powstrzymywać musiała ochrona. Marcoń i Cios mocno prowokowali swojego oponenta, między innymi uderzając pośrednio w jego partnerkę. W przeszłości takie sytuacje miały miejsce nader często, wobec czego federacja zastrzegła, że wciąganie w konflikty rodzin zawodników jest absolutnie zakazane. Publika tego dnia wyraźnie stała po stronie Denisa Załęckiego, choć ten w przeszłości wielokrotnie kompromitował się podczas gal, między innymi uciekając z oktagonu w trakcie rywalizacji z Danielem Omielańczukiem. Walka z Marconiem i Ciosem, zgodnie z przewidywaniami nie potrwała długo. Rozwścieczony "Bad Boy" uchodził za wyraźnego faworyta, jednak spryt i współpraca jego oponentów kompletnie go zaskoczyła. Marcoń błyskawicznie obalił Załęckiego, a Cios starał się wspierać go uderzeniami, choć po chwili sam wylądował na deskach przygnieciony obydwoma zawodnikami. Z niewiadomych przyczyn, gdy "Kraken" próbował udusić oponenta, sędzia zdecydował się wkroczyć do akcji i "podnieść" walkę. Jego chwilę nieuwagi postanowił wykorzystać Załęcki. 27-latek kopnął w głowę leżącego Natana Marconia, za co z marszu został zdyskwalifikowany. Sytuacja zaogniła się, w oktagonie momentalnie zaroiło się od ochroniarzy i członków sztabów, a jeden z nich przypuścił brutalny atak na Adriana Ciosa. Sprzeczne komunikaty po skandalicznej walce na Fame MMA. Kibice rozczarowani postawą włodarzy Niedługo po gali federacja zdecydowała się opublikować komunikat, zgodnie z którym Denis Załęcki został... nagrodzony. Na skutek prowokacji Marconia w trakcie face to face, gdzie poruszono temat partnerki "Bad Boya" cała jego gaża miała trafić na konto zdyskwalifikowanego zawodnika. A w kuluarach mówiło się, że samo jego wynagrodzenie ma opiewać na około milion złotych. Kontrowersyjny werdykt w walce weteranów. Zadecydowała jedna runda "Denis Załęcki był zapewniany o nieporuszaniu tematu rodzin i bliskich na programach przez federację FAME. Szef organizacji Rafał Pasternak zdecydował, że cała kwota z kontraktu Natana Marconia zostanie przekazana Denisowi Załęckiemu" - brzmiał pierwszy komunikat ze strony federacji. Jak można było się domyślić, decyzja wywołała prawdziwą falę oburzenia ze strony kibiców. Ci domagali się wręcz całkowitego usunięcia Denisa Załęckiego ze struktur Fame MMA, a także złagodzenia kary dla Marconia. Kierownictwo federacji stosunkowo szybko zrozumiało swój błąd i postanowiło zmienić decyzję. "Natan Marcoń zostanie ukarany finansowo za swoje zachowanie w trakcie programu na żywo, w trakcie którego nie dostosował się do poleceń szefa federacji i w bezpardonowy sposób zaatakował bliskich Denisa Załęckiego. Denis Załęcki zostanie ukarany finansowo za rażące złamanie regulaminu walki oraz faule, które stanowiły realne zagrożenie dla zdrowia Natana Marconia. Dodatkowo narożnik zawodnika dopuścił się skandalicznych zachowań po zakończeniu walki." - ustalono ostatecznie. Joshua w potrzasku przed nadchodzącym hitem. Czas ucieka, musi zdecydować Można spodziewać się, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. Mimo zmiany decyzji kibice nie kryli oburzenia sposobem postępowania kierownictwa Fame MMA i brakiem profesjonalizmu w sytuacjach konfliktowych. Wyśmiewano przy tym liczbę komunikatów, które często są niespójne. Gala w Szczeczinie to zdecydowanie kolejny cios wizerunkowy w federację.