Po legendarnej i obfitującej w sukcesy przygodzie z ringiem, po wprowadzeniu do Międzynarodowej Galerii Sław Bokserskich i Światowej Galerii Bokserskiej oraz po ostatnich dwóch przegranych walkach (z Dannym Williamsem oraz z Kevinem McBridem, 2004 i 2005 rok) Mike Tyson zdecydował o zakończeniu bokserskiej kariery. Później jeszcze wyruszył w światową trasę, podczas której stoczył walki pokazowe, a zarobione tak pieniądze chciał przeznaczyć na spłatę długów. W 2020 roku raz jeszcze na chwilę wrócił ze sportowej emerytury i na gali w Los Angeles stoczył pokazową walkę z Royem Jonesem Jr. Starcie zakończyło się remisem, a wynik zadowolił obu weteranów, którzy po wszystkim wymienili się uprzejmościami. "Ciosy Mike'a w korpus były odczuwalne, choć dało się to wytrzymać" - mówił Jones. Swego czasu po mediach krążyły spekulacje o jeszcze innej walce pokazowej, do której miałby szykować się "Żelazny Mike". Gdyby istotnie do niej doszło, byłaby to niemała sensacja. Wedle pogłosek, jego przeciwnikiem miałby być... Evander Holyfield. Wieści te nigdy nie znalazły oficjalnego potwierdzenia, ale jest powód, dla których rozgrzały kibiców na całym świecie. Tajemnica Mike'a Tysona ujrzała światło dzienne. To dlatego nokautował rywali Ta walka przeszła do historii boksu. Starcie Mike Tyson vs. Evander Holyfield zakończyło się skandalem 28 czerwca, 1997 rok. Las Vegas. Mike Tyson i Evander Holyfield stają naprzeciwko siebie w ringu. Wtedy jeszcze nikt nie miał pojęcia, że po czasie ich walka zyska miano "najdziwniejszej" w historii boksu. Zwłaszcza, że pierwsze dwie rundy absolutnie nie zapowiadały kompletnie zaskakującego ruchu "Bestii", o którym dyskutował później cały świat. "Mike nie zamierzał marnować czasu po pierwszym gongu. Zameldował się na środku ringu i od razu wyprowadził mocny prawy. Odbiłem go i zrewanżowałem się tym samym. Jego ręce poruszały się szybciej niż kiedykolwiek. W ogóle bardzo szybko się przemieszczał. Doskakiwał i odskakiwał jak dobrze naciągnięta struna, popisywał się świetnym refleksem. Z drugiej strony zauważyłem, że w jego zachowaniu jest jakaś bojaźń i niepewność, których nigdy wcześniej u niego nie dostrzegałem" - wspominał w "Drodze Wojownika" po latach początek walki Holyfield. W pewnym momencie pierwszej rundy doszło do sytuacji, w której obaj rywale robili uniki i nie wyprowadzali żadnych ciosów. Próbowali wyczekać siebie nawzajem. "Gdy stało się jasne, że żaden nie zdecyduje się na odważny atak, wróciliśmy do walki na dystans" - opisuje Evander Holyfield. W końcu to on przejął inicjatywę i posyłał przeciwnikowi "okazjonalne podbródkowe". Jednocześnie ciosy Tysona robiły mu niewiele krzywdy, co martwiło Mike'a, który konsekwentnie spychany był do obrony. A do tego absolutnie dopuścić nie chciał. Z tego, co pamięta Evander, jego rywal zaczął dość szybko się frustrować, a przy tym odsłaniać. Jednak Holyfield wiedział o czymś, o czym nie miał pojęcia sędzia. Już wcześniej, w trakcie przygotowań do walki, Tyson zranił się dokładnie w to miejsce, zatem - w jego ocenie - "rana nie była skutkiem zderzenia się z jego głową", a starym rozcięciem, które po prostu odnowiło się podczas klinczu. Francis Ngannou "oszukany" po walce z Tysonem Furym? Ludzie w kompletnym szoku. "To niepojęte" Histeria po niespodziewanym ruchu Mike'a Tysona. "Ugryzł go!" W pewnym momencie Evander Holyfield zauważył, że Mike Tyson dzięki swojej agresji i determinacji zaczyna przeważać. Czuł, że rywal wygra rundę. I wtedy doszło do bardzo dziwnej sytuacji, o której do dziś pamięta świat. "W pewnym momencie zaczął robić coś dziwnego, jakby przesuwał się ustami coraz bliżej mojego ucha. Nie interesowało go zadawanie ciosów na żebra, a jedynie to, by twarzą cały czas przylegać do boku mojej głowy. I w momencie, gdy zacząłem się już zastanawiać, czy nie jest to coś, czym powinienem się martwić, poczułem taki ból, jakby ktoś przyłożył mi do głowy rozżarzony pogrzebacz" - opisuje w książce "Droga Wojownika". Holyfield dobrze znał różne rodzaje bólu i urazów, jakich można doznać w ringu, ale to nawet dla niego było coś zupełnie innego. Po pierwsze, ruch Tysona go kompletnie zaskoczył, a po drugie z początku w ogóle nie rozumiał, co właśnie się stało. Wtedy usłyszał wołanie gdzieś z oddali. "Ugryzł go" - histerycznie alarmował nieznany mu głos. Wówczas przyłożył rękawicę do ucha i poczuł, jakby zbliżył do niego "włączoną lutownicę". Rzeczywiście, Mike mocno ugryzł go w ucho, choć do Evandera jeszcze wówczas nie do końca docierała powaga sytuacji. Sędzia Mills Lane przerwał walkę, ale Tyson jeszcze podbiegł do przeciwnika i gdy ten odwrócony był do niego plecami, mocno pchnął go na liny. Potem rozpoczęły się gorączkowe dyskusje nad tym, co dalej. Arbiter nie chciał kontynuować pojedynku. "Jest zdyskwalifikowany! Ugryzł go w ucho! To koniec!" - wyłapały jego wypowiedź skierowaną do komisarza Marka Ratnera znajdujące się w pobliżu mikrofony. Ostatecznie, po konsultacji z lekarzem, walka została wznowiona. Mills Lane zagroził jednak "Żelaznemu Mike'owi", że jeśli ten raz jeszcze pozwoli sobie na taki wyskok, już na pewno może spodziewać się dyskwalifikacji. Mimo to po 13 sekundach "znów rozpętało się piekło". Tyson rzucił się na rywala i zacisnął zęby na jego drugim uchu. "Ból był wręcz oślepiający. Byłem w tak wielkim szoku, że znowu się na to zdecydował, że dotarło to do mnie dopiero po jakichś dwóch sekundach. Odskoczyłem, ale tym razem nie zamierzałem wić się z bólu w nadziei, że walka zostanie przerwana" - przypomina Holyfield. Ostatecznie odparł atak przeciwnika i próbował nie dać się sprowokować. W końcu w przerwie przed czwartą rudną Tyson został zdyskwalifikowany, co sam zainteresowany przyjął z ogromną wściekłością i rzucił się w stronę Evandera. "Mike'owi kompletnie odbiło" - opowiadał po czasie Holyfield, który w tamtym momencie został ewakuowany z ringu przez służby (podobnie jak część publiczności). W szatni zmówił modlitwę za przeciwnika, z marszu mu wybaczając. Później wręczono mu plastikową torebkę, w której znajdował się... kawałek jego ucha. Mike najpierw go odgryzł, a potem wypluł na ring. Krótko później Holyfield został karetką przewieziony do szpitala. Do dziś przebieg i finał tej walki uznawane są za jeden z największych skandali bokserskich w historii dyscypliny. Bezlitosny "cios". Tomasz Adamek już "nokautuje". Jaśniej się nie dało