Radczenko w Łomży posłał Szpilkę dwa razy na deski. Pięściarz z Wieliczki, który do kategorii cruiser wrócił po ponad 10 latach przerwy, obudził się dopiero w ostatniej rundzie. "Szpila" był bliski tego, żeby znokautować Ukraińca, ale ten dotrwał do ostatniego gongu. Skandal wywołał werdykt austriackich sędziów. Dwóch z nich wskazało na zwycięstwo "Szpili", a jeden na remis. Decyzja arbitrów wywołała falę negatywnych komentarzy. Radczenko docenił reakcję oburzonych polskich kibiców. Oto fragmenty jego wypowiedzi dla "SE".- Czułeś, że byłeś bliski wygranej przed czasem?- Kilka razy. Po pierwszym nokdaunie w 3. rundzie, chociaż prawda jest taka, że to nie był ciężki nokdaun, bo moje ciosy nie były zbyt mocne. Z kolei w 8. rundzie Artura uratował gong, bo bujał się po moich uderzeniach. Był w takim stanie, jak w walce z Chisorą (...). W 9. rundzie chciałem kontynuować atak, ale nie pozwolił mi na to sędzia. - Złożysz protest?- Tak, obowiązkowo. Chciałbym, żeby decyzja została zmieniona, ale myślę, że to nierealne. W najlepszym wypadku anulują walkę (...) Dostałem mnóstwo informacji od kibiców z Polski. Jestem bardzo wdzięczny Polsce i Polakom (...) Przede wszystkim za to, że potrafią sprawiedliwie ocenić to, co się stało.