Pierwsze dwie rundy było w miarę spokojne. Rosjanin niby wywierał lekki pressing, ale jego prawy sierp lądował na szczelnej gardzie Kolumbijczyka, a dochodził czasem tylko długi prawy na dół. Od trzeciej to właśnie "Storm" zaczął szukać trafienia w korpus po drugiej stronie. Na początku piątej odsłony Alvarez chcąc zaskoczyć "Krushera" podkręcił tempo, jednak nie zrobił mu większej krzywdy. Zresztą ani jeden, ani drugi, nie trafił do tego momentu jakimś czystym i mocnym ciosem. W szóstym starciu w wymianie w półdystansie celniej bił Kowalow, ale o dziwo jego uderzenia nie zrobiły większego wrażenia na czempionie. Alvarez wygrał rundę siódmą, natomiast Kowalow wrócił lepszą ósmą. Wszystko pozostawało sprawą otwartą i trenerzy w narożnikach mobilizowali swoich zawodników do podkręcenia tempa. Dziewiątą rundę także wygrał Rosjanin, natomiast Alvarez, idąc cały czas do przodu, wymusił na nim zadawanie dużo więcej ciosów, licząc chyba na wymęczenie byłego mistrza. "Krusher" jednak dobrze wytrzymał ten pojedynek kondycyjnie i w dziesiątym starciu, nie licząc jednego prawego sierpa Alvareza, warunki dyktował właśnie Siergiej. Alvarez wykorzystał moment nieuwagi pretendenta na początku jedenastej rundy, trafiając krótkim prawym sierpem i dwoma hakami na korpus. "Krusher" nic sobie z tego jednak nie zrobił. Wydawało się, że przeważa Rosjanin, ale o wszystkim mogły zadecydować ostatnie trzy minuty. Niektórzy powątpiewali w kondycję Kowalowa, ale to właśnie on zdominował rywala w ostatniej rundzie. Najpierw po niecelnych prawych poprawiał skutecznym już lewym, a na samym finiszu zaczęły już wchodzić również prawe sierpy i prawe proste. Gdy zabrzmiał ostatni gong, podniósł ręce w geście zwycięstwa, lecz musiał poczekać jeszcze na oficjalny werdykt. A sędziowie punktowali jednogłośnie na korzyść "Krushera" - dwukrotnie 116:112 i wzięte z kosmosu 120:108.