Jak wyglądają pana przygotowania do walki z Witalijem Kliczką? Shannon Briggs: - Ćwiczę w Miami na Florydzie z moim trenerem Hermanem Caicedo, który trenuje mnie od 8 lat. Są tutaj również Dave Concannon - mój trener od przygotowania siłowego oraz dietetyk zarazem, Alonzo Breland - asystent trenera, Anna Margaret Sanchez, która doskonali moje przygotowanie fizyczne oraz Tyrell Biggs - złoty medalista olimpijski z 1984 roku. Postanowiłem, że będę trenował właśnie tutaj, bo chciałem być blisko rodziny, gdyż aktualnie trwa tutaj okres huraganowy. Mam 38 lat i jestem skoncentrowany na swojej karierze, muszę być dobrze nastawiony psychicznie. Ta walka z Witalijem to wielka szansa, którą chcę wykorzystać. Jaką taktykę przygotowuje pan na tę walkę? - Nie mam jakichś szczególnych założeń taktycznych. Ja po prostu chcę wyjść na ring i walczyć. Uważa pan, że mogłoby dojść do pańskiej walki z Tomaszem Adamkiem, gdyby nie wygrał pan w październiku? - Wygram, a następnie będę chciał walczyć z Władimirem i Davidem Haye'em, aby skompletować wszystkie pasy. Walka z Adamkiem będzie na końcu. Jest pan już doświadczonym zawodnikiem. Myśli pan, że to ostatnia szansa, aby zdobyć mistrzowski pas? - Ostatnia szansa? ... (śmiech). Mam nadzieję, że tak. Mam zamiar wygrać i zdobyć wszystkie tytuły mistrzowskie. Za mną wiele lat dużej kariery. Robiłem wszystko na przekór wszystkiemu. Moja matka przedawkowała narkotyki w dzień moich urodzin - 4 grudnia 1996 roku, a mój ojciec zmarł 3 lata wcześniej w więzieniu. Powiedziano mi, że nie bedę mógł uprawiać boksu ze względu na astmę. Wszystko przez to, że urodziłem się 4 miesiące za wcześnie i miałem słabo rozwinięte płuca. Gdy się urodziłem, miałem brązowe włosy, a teraz bywam blondynem (śmiech). W swojej karierze wygrywałem z takimi zawodnikami jak George Foreman, czy Siergiej Lachowicz, a na dodatek jestem żonaty z najpiękniejszą kobietą na Ziemi. Mam z nią dwójkę dzieci, które zostały nam zesłane od aniołów. Ukrainiec w swojej ostatniej walce zmierzył się z Albertem Sosnowskim i Polak nie wytrzymał dwunastu rund. Myśli pan, że październikowa walka potrwa pełen dystans? - Nie. Znokautuję go, bijąc w narożniku. W przeszłości miałem problemy z oddychaniem, ale tej dolegliwości już nie ma. Nie boksowałem dwa lata, lecz w 2009 roku powróciłem na ring dzięki doktorowi Charlesowi Hensleyowi, który przepisał mi wspaniały lek o nazwie Zivair. To lekarstwo pomogło nie tylko mi, ale również mojemu czteroletniemu synowi, który odziedziczył astmę po mnie. Doktor Hensley stwierdził, że astmę trzeba leczyć, bo w walce z tą chorobą nie można zwlekać.W Stanach codziennie pięć osób umiera na astmę, a 30 tysięcy trafia do szpitali. Wiele osób twierdzi, że jest pan zbyt słaby by wygrać z Witalijem. Czy chce pan coś tym ludziom powiedzieć? - Chcę im podziękować, bo kocham udowadniać swoją siłę ludziom, którzy mnie nie doceniają. Jest to dla mnie takie uczucie, jak to, które towarzyszy mi, gdy widzę swoja piękną żonę (śmiech). Chce pan odwiedzić Polskę przed walką w Niemczech? - Byłem już w Warszawie jako amator w 1992 roku i było to niesamowite przeżycie. Pamiętam sytuację, gdy byłem w sklepie z polską walutą. Spotkałem tam ubogie dzieci, które pytały mnie o jedzenie i pieniądze, więc wziąłem swoje kilkaset dolarów i kupiłem im pożywienie oraz dałem pieniądze. Czułem się dobrze, bo pomogłem dzieciom, dając im na jedzenie i słodycze. Te dzieci skojarzyły mi się wtedy ze mną w okresie, w którym dorastałem. Miały oczywiście inny kolor skóry, ale wyglądały jak ja w młodości. Kocham Polskę! Rozmawiał Kuba Walkowiak