Sensacyjny koniec walki "Polskiego Tysona" w Arabii. Egzekucja w 1. rundzie
Niesamowity przebieg miała walka naszego niepokonanego na zawodowstwie Piotra Łącza (14-0, 10 KO), który bierze udział w turnieju prestiżowej federacji WBC w wadze ciężkiej. Polak stoczył spektakularny bój z faworyzowanym Marko Milunem, który zakończył się już w pierwszej rundzie. Polak wyszedł z wielkich opałów, a następnie sam ciężko rzucił przeciwnika na deski. Poniżej wideo z kończącej akcji tego pojedynku, które robi ogromne wrażenie.

Niczego nie zapeszając, ale Piotr Łącz przedstawia się ze świetnej strony w turnieju WBC Boxing Grand Prix, rozgrywanym pod egidą jednej z czterech najważniejszych federacji w boksie zawodowym, na czele której stoi niezwykle szanowany przez Krzysztofa Włodarczyka Mauricio Sulaiman. Można powiedzieć "i vice versa", wszak "Diablo" po efektownym rozprawieniu się z Adamem Balskim i wywalczeniu mistrzowskiego pasa kategorii bridger, został wybrany przez WBC najlepszym pięściarzem miesiąca.
Piotr Łącz nokautuje w pierwszej rundzie. Ujawnił tajemnicę tuż po walce
Ale wróćmy do Łącza, który na starcie turnieju w Rijadzie najpierw nie dał szans Michaelowi Pirottonowi (10-1, 4 KO). 28-letni reprezentant Belgii pierwszy raz na zawodowym ringu zaznał goryczy porażki. Walka potrwała na pełnym dystansie rund, ale wygrana naszego pięściarza nie podlegała dyskusji.
Teraz 27-letni zawodnik grupy KnockOut Promotions do spółki ze swoim przeciwnikiem, Chorwatem Marko Milunem przygotował jeszcze więcej fajerwerków. Pojedynek mający rangę 1/16 finału turnieju miał wyraźnego faworyta, którym "na papierze" był 28-latek z Półwyspu Bałkańskiego. I walka istotnie rozpoczęła się tak, że szybko można było uwierzyć, iż teoria nie rozminie się z praktyką.
Polak został przycelowany soczystym lewym hakiem w okolice wątroby, który sprawił, że byliśmy świadkami nokdaunu na ringu w Arabii Saudyjskiej. I Milun sam chyba prędko uwierzył, że pojedynek ekspresowo zaczął układać się po jego myśli. Za szybko...
Na nieco ponad 50 sekund do zakończenia pierwszej rundy, pięściarze wpadli w klincz, z którego rozdzielił ich sędzia. Milun próbował dystansować naszego zawodnika, ale Łącz najpierw rzucił zamaszystym prawym, a następnie w swoim stylu doskoczył i niczym właśnie "Polski Tyson" wyprowadził mocny lewy sierp na szczękę, którym dosłownie skosił Chorwata.
Faworyt dość ciężko padł na matę ringu, wykładając się jak długi na plecy. Sędzia momentalnie odesłał Łącza do neutralnego narożnika, a następnie przystąpił do liczenia Chorwata. Ten podniósł się w ostatniej sekundzie, ale wyglądał jak w innej czasoprzestrzeni. W dodatku nie był w stanie utrzymać stabilnej pozycji i sędzia w jednej chwili orzekł koniec walki, a rywal jeszcze zdążył zatoczyć się na liny.
- Wszedłem trochę spięty do walki, dopiero teraz wam to opowiem. Nie mówiłem tego w wywiadach, bo nie chciałem zapeszać, ale coś mi siadło na żołądku. Nie wiem, czy była to grypa żołądkowa. Wiedział o tym tylko Łukasz Kownacki, nikt więcej. Dlatego było widać, że wszedłem zwolniony w tempie. W klinczu mnie trafił, nie powiem, przyjąłem bombę, ale wstałem i to mnie pobudziło - mówił Łącz na gorąco w rozmowie z ringpolska.pl.
Kolejnym rywalem naszego pięściarza w ramach turnieju będzie 25-letni Argentyńczyk Kevin Ramirez (9-0-1, 4 KO), a stawka wraz z ćwierćfinałem idzie już mocno w górę.


