Na papierze nieznacznym faworytem potyczki jest Alen Babić, ale na pewno nie sposób powiedzieć, że Łukasz Różański jest skazany na niepowodzenie. Owszem, w boksie olimpijskim więcej rutyny zebrał przeciwnik, zresztą być dość blisko, aby zapewnić sobie bilet na igrzyska, ale na pewno nie jest pięściarzem, który w jednym z elementów rzemiosła bokserskiego wyraźnie góruje nad Polakiem. Babić: Jeśli Łukasz Różański mnie pokona, chyba trzeba będzie kończyć karierę Zresztą bardzo ciekawie było na wczorajszej konferencji prasowej w Rzeszowie, na której Różański przywołał też to, o czym obszernie opowiadał w wywiadzie udzielonym Interii. A mianowicie zwrócił uwagę, że w obu walkach, które dały mu największy rozgłos i gwałtownie przyspieszyły jego karierę, prawdopodobnie w ostatnim możliwym momencie, czyli z Izu Ugonohem i Arturem Szpilką, był skazywany na pożarcie. Przewaga ringu nie miała większego znaczenia, choć pojedynki również odbyły się na Podkarpaciu, gdzie wielki wkład finansowy w gale wkładają partnerzy pięściarza. I podobnie podopieczny Mariana Basiaka sklasyfikował się przed konfrontacją z Babiciem, także określając swoją pozycję mianem tzw. underdoga. Tyle tylko, że w odpowiedzi identycznie sprawę postawił Chorwat. Powiedział wprost, że nienawidzi startować z pozycji faworyta, dlatego również czuje się przed tym pojedynkiem tzw. stroną B. Zresztą serdecznie się roześmiał i dodał, że to ciekawe, iż walka nie ma faworyta, tylko dwóch underdogów. To nie był jedyny, zaskakujący moment kolejnego spotkania pięściarzy, służącego promocji sobotniej gali w G2A Arena. W pewnej chwili Babić stwierdził, że rezultat starcia z Różańskim może mieć fundamentalne znaczenie dla jego dalszej kariery. - Miałem znakomite przygotowania. Przyleciałem do Rzeszowa w życiowej formie. Jeśli Łukasz Różański mnie pokona, to chyba trzeba będzie kończyć karierę, bo więcej z siebie nie mogę już wykrzesać. Boksuję od 12 lat i wszystko rozstrzygnie się w tę sobotę. To dla mnie wielka szansa - zadeklarował Babić (cyt. za ringpolska.pl).