Sensacyjna wiadomość ws. Władimira Kliczki. Mało kto wierzy. A jednak, to byłby absolutny hit
Władimir Kliczko w kwietniu 2017 roku po raz ostatni wszedł do ringu, pokonany po szalenie efektownej walce przez Anthony'ego Joshuę. Było niemal jasne, że ktoś taki, tak świadomy gigant boksu, zdający sobie sprawę z upływającego czasu, decyzję podjął raz jedyny. I ostateczny. Tymczasem z Wysp Brytyjskich popłynęła sensacyjna wiadomość. 48-letni były mistrz rzekomo miał przystąpić do rozmów w sprawie hitowej walki, która dałaby mu szansę wrócić na tron mistrza świata. Kto miał być rywalem Ukraińca?
Osobiście nigdy nie dawałem wiary, że akurat w kontekście kogoś takiego, jak Władimir Kliczko, kiedykolwiek wróci temat powrotu na ring. Podobnie uważałem i uważam w sprawie jego brata, Witalija. A już na dobre uznałem, że nic szalonego nie pojawi się mediach, gdy 24 lutego 2022 roku rozpoczęła się pełnoskalowa, trwająca do dzisiaj wojna w Ukrainie, którą zaatakowała Federacja Rosyjska.
Władimir Kliczko blisko sensacyjnej walki. Wypłynął hit
Bracia Kliczkowie od początku mieli jasne priorytety. Zresztą nie mogło być inaczej, wszak już w tym czasie Witalij pełnił ważny urząd, na którym trwa do dziś, a mianowicie piastuje posadę mera Kijowa. Więzi między nimi były szczególne, więc zgodnie z przewidywaniami młodszy Władimir cały czas trwa przy Witaliju. Zawsze potrafił pięknie się wysławiać, a znajomość języków obcych pozwala mu odgrywa istotną rolę na arenie międzynarodowej, w charakterze nieformalnego dyplomaty. I reaguje ostro, gdy ocenia, że na cały świat rozchodzi się krzywdząca informacja, z którą fundamentalnie się nie zgadza. Tak zrobił kilka dni temu, gdy publicznie zaapelował do dziennikarza Joe Rogana, otwarcie popierającego Donalda Trumpa, by nie powtarzał rosyjskiej propagandy i nie grał na nutę zbrodniarza Putina.
W ferworze tych międzynarodowych wydarzeń, nagle gruchnęła sensacyjna wiadomość, która w mig zaczęła obiegać wszystkie sportowe media. Powołujący się na wiarygodne źródła Daily Mail ustalił, że w powietrzu zawisło niesamowite starcie. Z 48-letnim Władimirem Kliczką (64-5, 53 KO) w roli jednego z dwóch bohaterów.
Chodzi o galę, która odbędzie się 22 lutego w Rijadzie, a w stawce walki wieczoru znajdzie się pas mistrza świata federacji IBF w wadze ciężkiej. Jego posiadaczem, bez walki, stał się Daniel Dubois (22-2, 21 KO). Ten sam Dubois, który nie dalej, jak w sierpniu zeszłego roku przegrał we Wrocławiu z Ołeksandrem Usykiem. Wtedy na szali był między innymi właśnie tytuł IBF. Czy ktoś coś z tego rozumie? Ot, cały bokserski biznes. Brytyjczyk znów wywalczył sobie status oficjalnego challengera do pasa, a że Usyk wybrał rewanż z Tysonem Furym (dziwne, prawda? haha...), to odebrano Ukraińcowi pas i przekazano Duboisowi.
W każdym razie, według relacji Brytyjczyków, sprawa walki Kliczko-Dubios zaczynała się zarysowywać. Władimir podobno już przystąpił do rozmów odnośnie swojego potencjalnego powrotu, po blisko ośmiu latach, od razu do walki o tytuł mistrza świata, ale... Wabikiem dla Kliczki, który wydaje się, że ostatnią rzeczą, jakiej mógłby pożądać, są pieniądze, była perspektywa przejścia do historii. Gdyby pokonał odrodzonego jak feniks z popiołu "DDD", co byłoby szalonym wyzwaniem, pobiłby niesamowity rekord legendarnego George'a Foremana. Amerykanin od 1994 roku szczyci się mianem najstarszego czempiona, który sięgnął po tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej. Miał wówczas 45 lat.
I tu przypomniałem sobie, że Kliczko już kiedyś, a było to w 2019 roku, przemycił właśnie takie pragnienie. Mianowicie powiedział, że jeśli kiedykolwiek wróci, to tylko dla pobicia rekordu Foremana. Rozmowy na temat tego hitowego starcia ostatecznie miały zostać porzucone wręcz godziny temu, bo dopiero w tym tygodniu. Zamiast Kliczki, w szranki z Dubiosem ma stanął były mistrz świata, Nowozelandczyk Joseph Parker (35-3, 23 KO).