We wtorek, w drodze do półfinału, Paweł Brach stanął przed ogromnym wyzwaniem. Miał przed sobą trzeciego pięściarza świata w kategorii lekkiej, Bułgara Radoslava Rosenova. Walka była wymagająca, ale reprezentant Polski, któremu w narożniku sekundował trener kadry Grzegorz Proksa, stanął na wysokości zadania. Po trzech rundach Brach wygrał u czterech sędziów, tylko jeden widział zwycięstwo Rosenova. Karty punktowe prezentowały się następująco: 29:28, 28:29, 29:28, 29:28, 29:28. Paweł Brach chciał poczuć na swoich kostkach czaszkę i żebra przeciwnika Napędzony i naładowany wiarą w siebie 23-latek nie pokpił sprawy w starciu z Litwinem Edgarasem Skurdelisem. Polak pokazał swoją wyższość na tle zawodnika z sąsiedniego kraju i po trzech rundach wygrał jednogłośnie na punkty. Z Imane Khelif zeszła z ringu. Oto co stało się w Warszawie z Polką. Bitwa o złoto - Z trenerami reprezentacji znaliśmy przeciwnika i dostosowaliśmy taktykę tak, żeby to właśnie w ten sposób wyglądało. Trener przeczuwał, że będę szybszy na nogach i będę kontrolował pojedynek, podstawą było tylko słuchać się narożnika - wyłożył karty na stół zadowolony Brach. Inna sprawa, że radość nasz zawodnik trzymał w ryzach, co bardzo dobrze świadczy o jego dojrzałości. I pokazuje, że z pewnością nie nasycił się samym faktem awansu do rozgrywki o złoty medal. Co więcej, reprezentant Polski stwierdził, że w zasadzie przez cały pojedynek nie mógł wyzbyć się myśli, że robi jeszcze za mało, by pokazać swoją wyższość. Pięściarz sam wrócił do wydarzeń sprzed miesiąca w Brazylii, podczas pierwszych zawodów z cyklu Pucharu Świata, gdy zaznał gorycz bolesnej porażki przez nokaut. Jego duma ucierpiała podwójnie, bo stało się to w finale. - Szczerze mówiąc, ta porażka bardzo wiele mnie nauczyła i wiadomo, moje ego trochę ucierpiało, bo nikt nie lubi przegrywać. Ale właśnie takie porażki, gdy wyciąga się z nich wnioski, budują i rozwijają mnie jako pięściarza. Dlatego wyniosłem z Brazylii dużo doświadczenia - zapewnił Brach, w kolejności nasz piąty zawodnik z wywalczonym miejscem w finale. Artur Gac