Amerykanin podczas dzisiejszego, porannego ważenia wniósł na wagę 173,6 funta, przekraczając tym samym ustalony przez oba obozy w kontrakcie limit, za co będzie musiał ponieść ogromną karę finansową. Dał jednak tym posunięciem wyraźny sygnał, że bez względu na koszty, jakie przyjdzie mu ponieść, będzie chciał się czuć między linami komfortowo. Pokazał, że zamierza wyjść do ringu po wygraną, a nie tylko odbiór sowitego czeku. Było to zresztą widać wraz z gongiem oznajmiającym początek pierwszej rundy. Jacobs był skoncentrowany, uważny, i często korzystał z lewego prostego. Wprawdzie inauguracyjne starcie miało charakter typowo rozpoznawczy i celnych ciosów było w nim jak na lekarstwo, ale wygrał je raczej właśnie czempion federacji IBF. Kolejne cztery rundy już jednak dla "Canelo" - Meksykanin uruchomił w nich ciosy na korpus, a także zaczął korzystać z kombinacji ciosów, które przynosiły mu wymierne korzyści. Pojedynek nadal był optycznie wyrównany, ale to Alvarez miał niewielką inicjatywę. Walka była interesująca, jednak zdecydowanie bardziej przypominała ringowe szachy niż otwartą wojnę. Obaj pięściarze boksowali ostrożnie, nie podejmując niebezpiecznych wymian, a bazując na dynamicznych ciosach prostych. W szóstej odsłonie pojedynku Jacobs po raz pierwszy zmienił pozycję na odwrotną, jednak zauważywszy, że zabieg ten nie wybił rywala z rytmu, po chwili powrócił do klasycznej. W środkowej fazie walki wyraźniej zaznaczyła się przewaga Alvareza, który przejął nad ringowymi wydarzeniami kontrolę. Amerykanin nie zamierzał jednak odpuszczać; w ósmej rundzie podjął w końcu otwartą wymianę, dzięki czemu między linami wreszcie naprawdę zaiskrzyło. Ciekawie było także w starciu dziewiątym - co jednak najważniejsze, to Jacobs trafił najmocniejszym ciosem w tej odsłonie i powędrowała ona chyba na jego konto. W "mistrzowskich rundach" Amerykanin ponownie postanowił zmienić pozycję na odwrotną. Był jednak zbyt mało precyzyjny, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Choć ambicji odmówić mu nie można - po jednym z kolejnych, wyprowadzonych przez siebie, przeszywających powietrze ciosów nie był w stanie utrzymać równowagi i zaliczył "nokdaun". Oczywiście obyło się bez liczenia. Po ostatnim gongu punktacja brzmiała 115-113, 116-112, 115-113 na korzyść Meksykanina, który zunifikował tym samym tytuły WBC, WBA, oraz IBF w wadze średniej. Teraz trzecia walka z Gienniadijem Gołowkinem? - Nie czuję, byśmy mieli sobie z Gołowkinem jeszcze coś do wyjaśnienia, ale jeśli kibice będą chcieli tej walki, to im ją dam - powiedział tuż po zakończeniu pojedynku zwycięski Alvarez.