Do pierwszego starcia dwóch niepokonanych wtedy pięściarzy doszło w maju. Lepszy na punkty, choć niejednogłośnie, okazał się 37-letni Usyk, który tym samym zgromadził cztery pasy w wadze ciężkiej: do swoich WBA, WBO i IBF dołożył WBC należący do Fury'ego. Ukrainiec już po raz drugi w karierze został niekwestionowanym mistrzem świata, poprzednio zrobił to w kategorii junior ciężkiej, i wciąż pozostaje bez pogromcy na zawodowych ringach, mając na koncie 21 wygranych w tylu walkach. Boks. Tyson Fury uważa, że Ołeksandr Usyk nie dokończył roboty W majowym pojedynku z Brytyjczykiem Usyk triumfował, ale według pokonanego "nie dokończył roboty", co ma się teraz na nim zemścić. "Miałeś szansę, ale nie byłeś w stanie dokończyć dzieła! To błąd!" - napisał "Król Cyganów" w mediach społecznościowych. I potem już kompletnie nie gryzł się już w język, atakując Usyka, a także jego obóz. Tak natomiast zakończył wpis: "'Król Cyganów' idzie po Ciebie. 21 grudnia będzie mój. Ja kontra świat. Nadchodzi mistrz świata trzech federacji". Dlaczego trzech a nie czterech? Otóż Ukrainiec został wezwany przez federację IBF do obowiązkowej obrony tytułu. Ten wybrał zamiast tego rewanż z Brytyjczykiem i zrzekł się tego pasa. W niedawnym starciu wywalczył go inny Brytyjczyk Daniel Dubois, który pokonał rodaka Anthony'ego Joshuę. Boks. Będziemy mieli znowu niekwestionowanego mistrza świata? Tym samym Dubois stał się głównym pretendentem do walki ze zwycięzcą grudniowego starcia pomiędzy Usykiem a Furym. Zresztą 27-letni Brytyjczyk i 10 lat starszy Ukrainiec już się zmierzyli, w zeszłym roku we Wrocławiu, gdzie górą było jeszcze doświadczenie, choć nie obyło się bez kontrowersji. W piątej rundzie trafił obrońcę tytułu mocnym ciosem w okolice pasa, po którym Usyk przyklęknął. Sędzia uznał to uderzenie za nieprzepisowe i dał mu kilka minut na dojście do siebie. Z taką interpretacją sytuacji nie zgodził się obóz Dubois, więc ewentualny rewanż miałby duże znaczenie. I przede wszystkim znowu poznalibyśmy niekwestionowanego mistrza świata wagi ciężkiej.