Jakubowski, który niedawno wrócił do boksu zawodowego po bardzo długiej przerwie, zaczął pojedynek bardzo przeciętnie. Ciosy wyprowadzane przez Słowaka, z lewej i prawej ręki, bez przerwy dochodziły jego głowy. Defensywa Polaka praktycznie nie istniała. Dopiero w trzeciej rundzie nasz pięściarz zaczął dochodzić do głosu, zdołał nawet wystrzelić mocnym lewym sierpowym, ale jego obrona cały czas przypominała szwajcarski ser. Gdy zbierał się do ataku, równocześnie bardzo się odkrywał, stając się łatwym celem do skontrowania.W 4. rundzie rywal zadał ciosy, Jakubowski wylądował na deskach, ale sędzia Robert Gortat uznał, że to było potknięcie i nie liczył Polaka. W kolejnej rundzie pod naszym pięściarzem wyraźnie ugięły się nogi. Rywal zaczął akcję dwoma lewymi prostymi, po czym trafił mocnym ciosem z prawej ręki. W tej samej rundzie Polak próbował zaskoczyć Słowaka prawym podbródkowym, ale zrobił to w tak sygnalizowany sposób, że przeciwnik zdążył skutecznie go zblokować. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij! W ostatniej, szóstej rundzie, Polakowi też nie można było odmówić serca, ale nie był w stanie podkręcić tempa. Z kolei Słowak nieco spuścił z tonu i pojedynek przerwał końcowy gong.Sędziowie byli jednomyślni, wszyscy punktując na korzyść Plesnika w stosunku 59:55, 58:56, 58:56.Pierwotnie walką wieczoru miało być starcie Nikodema Jeżewskiego z Yourim Kalengą. Polak poleciał jednak do Londynu na wielką walkę z Lawrencem Okolie. Art