Pierwszy do ringu wyszedł Michał. I musiał długo czekać, aż pojawi się na nim rywal. Dobre pięć-sześć minut. Po odegraniu hymnów obaj ruszyli do akcji. Lepiej zaczął reprezentant gospodarzy, który wykorzystując swoje warunki fizyczne utrzymywał ciosami prostymi Polaka w dystansie. W drugiej rundzie trafił długim prawym krzyżowym. Tuż przed gongiem Syrowatka odpowiedział krótkim lewym sierpem, lecz był to pierwszy celny i mocny cios naszego rodaka, więc na kartach było prawdopodobnie 18:20. W trzecim starciu niestety Michał zapoznał się z deskami. W krótkiej wymianie w półdystansie nadział się na lewy sierp i poleciał na matę ringu. Na szczęście szybko się poderwał i widać było, że nie jest specjalnie ranny. Po przerwie Michał ruszył ostrym pressingiem, by zmazać gorsze wrażenie. Pół rundy wyglądało to dobrze, jednak Davies junior zmienił wtedy pozycję na mańkuta, przepuścił prawy Polaka, skontrował lewym, poprawił jeszcze raz lewym i Syrowatka po raz drugi był liczony. Co prawda protestował, ale niesłusznie. Dotknął rękawicą maty i w myśl zasad musiał być zaliczony nokdaun. W piątej odsłonie Syrowatka nacierał jeszcze ostrzej, lecz jego ciosy pruły najczęściej powietrze, a dobrze pracujący na nogach pięściarz z Liverpoolu zbierał kolejne małe punkty. Szósta runda była już wyrównana, za to w siódmej boksujący z defensywy Anglik znów skarcił podopiecznego Andrzeja Liczika kilkoma soczystymi kontrami. W ósmej znów zmienił pozycję na mańkuta i wciąż ogrywał Polaka, może niezbyt mocnymi, za to celnymi kontrami. Na początku dziewiątego starcia lewy sierp i pod Michałem ugięły się nogi. Na szczęście tym razem obyło się bez nokdaunu. W dziesiątej i jedenastej rundzie Michał próbował odwrócić losy potyczki. Bezskutecznie. W ostatniej rzucił wszystko na jedną kartę i zapłacił za to karę. Davies junior znów trafił lewym sierpem, Michał po raz trzeci wylądował na deskach i choć zdołał się podnieść, to arbiter zastopował dalszą rywalizację w obawie o nokaut.