Wadim Konszewicz to czołowy polski pięściarz, który ma na koncie kilka tytułów mistrza kraju juniorów. Był w czołówce ostatnich mistrzostw świata młodzieżowców. W ostatnich dniach stycznia i pierwszych lutego przebywał na zgrupowaniu kadry seniorów w boksie w Zakopanem. To opuścił 2 lutego. Tego samego dnia po godzinie 18.00, kiedy był już w Krakowie, urwał się z nim kontakt. Potężnie lanie Polaków w Ameryce i ekspresowa wiadomość. Wielki hit w powietrzu Wadim Konszewicz poszukiwany. Kadrowicz zniknął zaraz po zgrupowaniu w Zakopanem Od tamtej pory nie nawiązał żadnego kontaktu z rodziną ani przyjaciółmi, a jego telefon pozostaje nieaktywny. Pięściarz miał wsiąść do pociągu z Krakowa do Gdyni o godzinie 19.57 lub o godzinie 22.14 bezpośrednio do Słupska. Finalnie nie udało się na chwilę obecną ustalić, czy wsiadł do jednego z tych pociągów. Do Słupska jednak nie dotarł. W związku z tym rodzina zgłosiła zaginięcie 19-latka. - Nie mam kontaktu z Wadimem od czasu, jak opuścił zgrupowanie. Na razie w Internecie czytam same bzdury. Łącznie ze wzrostem, a przecież był niższy ode mnie - powiedział Grzegorz Proksa, trener kadry Polski w boksie, w rozmowie z Interią. Nasz były zawodowy mistrz Europy w wadze średniej mierzy 1,73 m, a w mediach społecznościowych pojawia się informacja o wzroście Konszewicza w przedziale 180 - 185 cm. W rysopisie na różnych stronach czytamy: wzrost - około 180 cm, włosy - jasny blond, krótkie, oczy - niebieskie. Szczupłej i wysportowanej budowy ciała. Ubrany był w czarną, puchową kurtkę z kapturem, czarne spodnie dresowe oraz obuwie sportowe. Miał przy sobie walizkę na kółkach koloru brązowego, plecak koloru brązowego oraz torbę sportową marki Adidas lub Puma. Ktokolwiek widział lub wie o losach zaginionego proszony jest o niezwłoczny kontakt z najbliższą Komendą Policji lub pod numerem alarmowym na terenie całego kraju 112. - Czytam, że mógł mieć uszczerbek na zdrowiu po zgrupowaniu, a to są totalne bzdury. Nawet nie sparował, tylko ćwiczył techniczne elementy. W jego wypadku nie można mówić o żadnym urazie na zgrupowaniu - mówił Proksa. Tymczasem w komunikacie o zaginięciu pięściarza czytamy, że uskarżał się na bóle głowy, a jego wypowiedzi w momencie, kiedy kontaktowała się z nim rodzina, były niespójne i nielogiczne. - Zdarzało mu się wcześniej, że wyjeżdżał ze zgrupowania bez słowa. Może teraz padł mu telefon albo go wyrzucił, bo dzień wcześniej w Zakopanem tak było. Ktoś go znalazł i oddał. Ma trudną sytuację prywatną. Został jednak zaakceptowany przez grupę. Nic nie wskazywało na takie problemy. To fajny chłopak i dobry człowiek - dodał trener kadry.