Hughie Fury, czyli kuzyn słynnego Tysona, również zaimponował wytrwałością: pod koniec drugiej rundy otworzyła mu się rana łuku brwiowego, który rozciął podczas przygotowań do walki. Opuchlizna nad lewym okiem poważnie utrudniała mu widoczność, a jednak Hughie wytrwał do końca, a najlepiej zaprezentował się w III rundzie. Pulew wygrał zasłużenie, był dojrzalszy, silniejszy, częściej trafiał. Walka nie należała do pięknych niczym potyczki Canelo z Gołowkinem. Brudny boks i nieustanny klincz - oto co w głównej mierze mogliśmy oglądać z ringu w Sofii. Walka zaczęła się od bardzo aktywnej pracy Fury'ego, w pierwszej rundzie "Kobra" praktycznie non stop pozostawał w defensywie, w drugiej rundzie role się odwróciły, a po trzech minutach do narożnika 24-letni Anglik zszedł z kontuzją łuku brwiowego, i ta kontuzja zdała się być kluczowa dla obrazu całej walki.Fury widząc co dzieje się z jego okiem, od pierwszego gongu trzeciej odsłony mocno zaszarżował na rywala co pozwoliło mu zdobyć przewagę w tej rundzie.Kolejne rundy stały pod znakiem brudnego, przerywanego klinczami boksu. Fury od 4. rundy jakby kompletnie stracił pomysł na walkę. Wielokrotnie stawał w bezruchu, w narożniku, czekając na akcje Bułgara. Pulew też finezją się nie popisywał, bicie w plecy, ściąganie głowy czy boksowanie w jej tył pozostały stałym punktem programu w tej walce.Na tle wyczerpanego Fury'ego, bez taktycznego pomysłu, Kubrat prezentował się jednak lepiej, do 8. rundy. W 8. rundzie właśnie dał się złapać bardzo mocnym prawym prostym, po którym widać było zamroczenie, zauważył to i Hughie który rzucił się do ataku, zakończyć walki przed czasem jednak nie zdołał.Od 9. rundy do samego końca to Pulew (który bardzo szybko doszedł do siebie) wywierał presję na rywalu, można było nawet odnieść wrażenie, że to on skończy walkę przed czasem. Fury wytrwał do końca i o wygranej Kubrata, jednogłośnie zdecydowali sędziowie: 117-111, 115-113, 118-110.