Artur Gac, Interia: Przed nami jedna z najbardziej ekscytujących walk bokserskich na świecie w tym roku, czy nadałby jej pan jeszcze większą rangę? Przemysław Saleta, były mistrz Europy, ekspert Polsatu Sport: - Mnie się wydaje, że jest to najbardziej ekscytujące starcie od początku roku. Po pierwsze muszę szczerze przyznać, że nie w pełni jestem obiektywny, bo należę do wielkich fanów Łomaczenki i stylu, w jakim boksuje. Uważam, że jest absolutnym geniuszem, a od jakiegoś czasu najlepszym pięściarzem bez podziału na kategorie wagowe. Co, pana zdaniem, czyni z 32-letniego Ukraińca takiego giganta? - Już nawet pomijając umiejętności, które są nieziemskie, wybitna jest jego sprawność fizyczna i ringowa inteligencja. Ta będzie szczególnie istotna w walce z Lopezem, naprawdę dobrym, młodym, szybkim i bardzo silnym zawodnikiem, który jeszcze nie zaznał smaku porażki. To sprawia, że ten chłopak nie ma wątpliwości, iż tę walkę wygra. Natomiast prawda jest taka, że Łomaczenko jest jedyny w swoim rodzaju, w związku z czym bez względu na to, w jakim momencie swojej kariery byłby Lopez, to z takim zawodnikiem nigdy nie dzielił ringu. Osobiście też mi się trochę wydaje, że Łomaczenko naciskał na tę walkę z dwóch powodów. Po pierwsze z chęci zunifikowania tytułów w wadze lekkiej, a po drugie upływający czas, przy takim stylu boksowania i w tej kategorii wagowej, działałby na jego niekorzyść, a stawał się przewagą Teofima. Nie bez powodu mówi się, że dojdzie do pojedynku jednego z najlepszych pięściarzy XXI wieku z jednym z najlepszych zawodników młodego pokolenia. - Dokładnie tak jest. Lopez przez ileś najbliższych lat będzie stawał się lepszy z racji nabywanego doświadczenia. A tego nie da się nauczyć w jednej, czy w jego przypadku dotychczasowych 15 walkach. Biorąc pod uwagę nieprawdopodobny arsenał możliwości Łomaczenki i potężne atuty w pięściach Lopeza scenariuszy w tym pojedynku może być multum. W każdym razie uważa pan, że Ukrainiec będzie w stanie, przy stylu Lopeza, tak prowadzić tę walkę, by cały czas nadawać ton ringowym wydarzeniom? A może bliżej panu, by przypuszczać, że dojdzie do dramatycznych zwrotów akcji? - Jeśli Łomaczenko da się trafić, to faktycznie może pojawić się dramaturgia. Jednak zacząłbym od tego, że to, co podoba mi się w stylu boksowania Łomaczenki, to fakt, że nie unika walki. Jest cały czas blisko swojego przeciwnika, z tym że pozostaje nie do trafienia. Praktycznie nie ma momentu, by stanął w miejscu, bo non stop rusza się dookoła przeciwnika. Co z tego, że niby pozostaje w zasięgu jego pięści, skoro jednocześnie jest nieuchwytny. Do tego Ukrainiec wszystko widzi. Z kimś takim bardzo ciężko się boksuje, ponieważ on nie tylko karze cię za każdy błąd, ile wręcz za cokolwiek, co dopiero masz zamiar zrobić. Przecież niejednokrotnie jego sparingpartnerzy oraz zawodnicy, z którymi walczył, przyznają, że w starciu czuli się bezradni. A to dlatego, że Łomaczenko jest zawsze trzy, cztery, a nawet pięć kroków naprzód. Jeszcze zanim oni chcą coś zrobić, on już to wie. Mistrz unicestwiania i zabijania w zarodku tego, co rywale chcieliby zrobić w ringu. - To wręcz nieprawdopodobne, jak on "czyta" przeciwników i ich zamiary. Do tego w jego pojedynkach cały czas coś się dzieje. To nie jest tak, jak było z legendarnym Pernellem Whitakerem, który też był mistrzem obrony, ale boksował w zupełnie innym stylu. Amerykanin nie dawał się trafiać i kontrował przeciwników. Z kolei Łomaczenko przy tym wszystkim sam jest dosyć agresywny. Jednak siła przemawia za Lopezem. - Jeśli chodzi o siłę pojedynczego uderzenia, to na pewno przewaga jest po stronie Teofima. To trzeba przyznać. I na to trzeba uważać, bo sądzę, że będzie to miało szczególne znaczenie w pierwszej połowie walki. A później, jeśli się zmęczy i choć odrobinę zwolni tempo, to właściwie - z punktu widzenia Łomaczenki - im ktoś silniejszy, tym lepiej dla niego. Tym łatwiej jest mu wykorzystywać różne błędy.