Ołeksandr Usyk i jego rodak-kompan, co do którego oficjalnie wiemy tylko, że również ma na imię Ołeksandr, nie weszli na pokład samolotu Buzz, który 17 września w godzinach wieczornych miał wylecieć z Krakowa do Salonik o godzinie 20:40. I to jest ostatni moment, gdy relacja stron jest w pełni zbieżna. Usyk bagatelizuje wydarzenia w Krakowie. Menedżer Aleksander Krasjuk wkroczył do akcji Sam Usyk, można odnieść takie wrażenie, zdecydował się po całym zdarzeniu, które dla niego i rodaka zakończyło się po 22, gdy w towarzystwie Konsula Generalnego Ukrainy opuścili pomieszczenia służbowe, wyciszyć wydźwięk zdarzenia. - Przyjaciele, wszystko w porządku. Doszło do nieporozumienia, które zostało szybko wyjaśnione. Dziękuję wszystkim, którzy się martwili. Dziękuję ukraińskim dyplomatom za wsparcie. I szacunek dla polskich funkcjonariuszy organów ścigania, którzy wykonują swoje obowiązki bez względu na wzrost, wagę, uzbrojenie i regalia. Dziękuję Bogu za wszystko - przekazał na Instagramie. Inną postawę przyjął menedżer mistrza świata wagi ciężkiej, Aleksander Krasjuk, który w zupełnie inny sposób pochylił się nad sprawą. A na punkt wyjścia wykoncypował sobie nawiązanie do wydarzeń sprzed... 8 lat. Rzeczywiście tak się stało, że dokładnie osiem lat wcześniej, 17 września 2016 roku, w trójmiejskiej hali Ergo Arena byliśmy świadkami wielkiego święta boksu. Do ringu weszli urzędujący wówczas mistrz świata WBO kategorii junior ciężkiej Krzysztof Głowacki, a do przeciwnego narożniku wkroczył zawodnik o statusie pretendenta, właśnie Ołeksandr Usyk. "Główka" był ciągle w szczytowym okresie swojej kariery, ale mogliśmy się przekonać, że Usyk jest pięściarzem ulepionym z zupełnie innej gliny. Ukrainiec wprost zabawił się z naszym czempionem, pokazał wiele z kapitalnych umiejętności i niestety niemalże do jednej bramki rozprawił się na punkty z Głowackim. Krasjuk o kajdankach, nieprzyjemnej rozmowie i "polskim święcie" I właśnie to wydarzenie Krasjuk wykorzystał do tego, by we wstępie do przedstawienia wersji zdarzeń z lotniska, którą posiadł, napisać... No właśnie, wyłącznie z uśmiechem i poczuciem humoru, czy jednak w zaczepnym tonie? "Jak Polacy świętowali rocznicę zwycięstwa Usyka nad Głowackim" - taki nadał wstęp dla swoich kolejnych postów, na końcu umieszczając emotikonę wyrażającą twarz z uśmiechem. Krasjuk, przedstawiając jego zdaniem wiarygodny przebieg zdarzeń, zaczął od tego, że obaj przyjaciele, Usyk i drugi Ołeksandr, po dotarciu do Krakowa byli zmęczeni, bowiem podróż z Kijowa do stolicy Małopolski odbyli samochodem, a trwała ona ponad 11 godzin. To dlatego przyjaciel początkowo zasnął na siedzeniach w poczekalni, później obudzony przez Usyka, który następnie korzystając ze swojej kolejki priorytetowej przeszedł kontrolę paszportową i pokładową. Wtedy na niego czekał. Następnie, jak przekonuje Krasjuk, Usyk miał stanowczo oświadczyć, iż nie opuści przyjaciela, nie będzie bez niego leciał i "nie zamierza opuszczać miejsca do czasu pojawienia się przedstawicieli ukraińskiej dyplomacji". - Na to policjanci zagrozili zatrzymaniem i założeniem kajdanek. Wtedy Usyk wyciągnął ręce i... policjant założył mu kajdanki na nadgarstki. I tylko jemu, bo jak widać na filmie, nakręconym przez jednego z pasażerów, drugi Ołeksandr idzie bez kajdanek i niesie torbę podróżną - peroruje dalej menedżer jednego z najlepszych pięściarzy świata. Krasjuk zwraca uwagę, że w siedzibie funkcjonariuszy przyjacielowi Usyka zaproponowano poddanie się odpowiedniej procedurze, co ma nie być zbieżne z wersją Ryanaira. - Następnie doszło do "nieprzyjemnej rozmowy" pomiędzy policją, a pracownikami linii lotniczych, ale było już za późno - przekonuje prawa ręka ukraińskiego czempiona. W tym czasie, jak utrzymuje Krasjuk, na miejscu już pojawił się Konsul Generalny Ukrainy, a menedżer ironizuje z motywacji, która mogła przyświecać wszystkim, którzy w ten sposób potraktowali Usyka w Krakowie-Balicach. - Czy zaćmienie księżyca zaćmiło świadomość pracowników linii lotniczych i policji, czy też chęć poznania wybitnego mistrza - trudno powiedzieć. Z całą pewnością można jednak powiedzieć, że rocznicę zwycięstwa Usyka nad Głowackim w 2016 roku w Gdańsku w wyjątkowy sposób świętowali Polacy - ocenia Krasjuk. Twarde żądanie Krasjuka. "Poczekamy na oficjalne przeprosiny i odszkodowanie" O ile jednak można zastanawiać się, ile w tych wycieczkach nawiązujących do wielkiej, sportowej walki przed laty, więcej ironii, a więcej powagi, o tyle ostatnie zdanie nie pozostawia wątpliwości. Menedżer Usyka stawia twarde oczekiwania, aby sprawa mogła być przez nich uznana za załatwioną. Z pewnością istotne byłoby ustalenie pewnego znaczącego faktu, o co od początku zabiegał dziennikarz Interii. I w pewnej chwili wydawało się, że wszystko zmierza w tym kierunku. Chodzi mianowicie o badanie alkomatem, które miało być dokonane względem przyjaciele Usyka, jeśli prawdą są słowa menedżera, iż padło jego zdaniem krzywdzące sformułowanie o "głębokim upojeniu alkoholowym". Rzecznik prasowy Straży Granicznej powiedział Interii, że za to odpowiedzialna jest Służba Ochrony Lotniska. Zatem z pytaniem, czy zostało przeprowadzone badanie alkomatem mężczyzn, zwróciłem się do Służby Ochrony Lotniska, gdzie poinstruowano mnie, by o takie sprawy pytać rzecznika prasowego Kraków Airport, który chciał mnie na powrót odesłać do... Straży Granicznej. Jako że wyniknął dwugłos, pani rzecznik Natalia Vince zobowiązała się, że skontaktuje się z SG i wróci do mnie z informacją. Ostatecznie pani rzecznik Kraków Airport wróciła z następującą wiadomością: - Osoba, która brała udział w zdarzeniu, nie upoważniła nas do przekazywania takich informacji - odparła. Przypomnijmy jeszcze kilka zdarzeń. Taką informację Interia otrzymała na oficjalne zapytanie, wysłane do biura prasowego linii Ryanair. Tu od razu wyjaśnijmy, żeby nie było niezrozumienia, czarterowe linie lotnicze Buzz należą właśnie do Ryanair Holdings. "Agent przy bramce na lotnisku w Krakowie słusznie odmówił temu pasażerowi (przyjacielowi Usyka - przyp. AG) wejścia na pokład samolotu Buzz z Krakowa do Salonik (17 września) ze względu na jego zakłócające spokój zachowanie. Towarzysz podróży tego pasażera, czyli pan Usyk, nie spotkał się z odmową, jednak zdecydował się nie wchodzić na pokład. Po zakończeniu wejścia na pokład agent przy bramce wezwał pomoc, a pasażerowie spotkali się z policją lotniskową". Interia skrupulatnie przedstawiała stanowiska zaangażowanych w sprawę stron. Obszernie wypowiedział się major Jacek Michałowski, rzecznik prasowy Karpackiego Oddziału Straży Granicznej, jako że właśnie ta instytucja wykonywała czynności z dwójką obywateli Ukrainy. A od początku w tej sprawie byliśmy także w kontakcie z rzeczniczką prasową Kraków Airport, Natalią Vince. Rzecznik SG podkreślał, jako że najbardziej uderzający był widok Usyka w kajdankach, co od początku w powszechnym odbiorze konotowało, że sprawa może być ultrapoważna, iż było to działanie czysto prewencyjne. Z uwagi na - cytując majora Michałowskiego - gabaryty mistrza świata i pobudzenie faktem, że nie odlecieli. Artur Gac