Mimo to Wach nie składa broni. - Wyniki testów pokryły się, chodzi o tę samą substancję, ale tak naprawdę mowa jest o wykryciu jej w bardzo małych ilościach. Dokładną wartość poznam, gdy przeczytam dokumenty po przetłumaczeniu - powiedział bokser. Wach nie stawił się w Kolonii, by osobiście nadzorować analizę próbki B. W rozmowie z "Gazetą Krakowską" tłumaczy to nieznajomością angielskiego i przekonaniem, że jego obecność niczego by nie zmieniła. W Niemczech reprezentował go więc współpracownik. - Na pewno jestem zawiedziony wynikiem próbki B, ale cień nadziei nadal mi towarzyszy. Liczę, że obronię się i rzucę inne światło na moją osobę - powtarza mimo wszystko 33-letni pięściarz. - Gdyby moja wina nie podlegała dyskusji, już dawno byłbym zawieszony i obciążony karami. Taka procedura trwa przecież kilka tygodni, a nie parę miesięcy. Widocznie federacja (Niemiecka Federacja Bokserska - przyp. red.) nie do końca jest pewna swoich racji, dlatego dają mi szansę, żebym mógł obronić się przed oskarżeniami. Każdy, będąc na moim miejscu, skorzystałby z tego przywileju - przekonuje. Powtarza również, że źródłem niedozwolonych substancji w jego organizmie mogły być stosowane przez niego suplementy diety. Jak pisze "Gazeta Krakowska", bokser bierze też pod uwagę starania o wykupienie próbki B i przebadanie jej w innym laboratorium. Od początku afery Wach zapewniał, że świadomie nie przyjmował żadnych środków dopingujących. <a href="http://www.rmf24.pl/sport/news-probka-b-nie-pozostawila-watpliwosci-wach-byl-na-dopingu,nId,935517" target="_blank">Czytaj więcej na rmf24.pl</a>