Postawę Francuza tłumaczy jego menedżer, Mehdi Ameur, który przekonuje, że jego zawodnik wykazał się odwagą. - Johann przyjął tę walkę, próbował zaprezentować się z lepszej strony, przystępując do niej bez przygotowań. Oczywiście, że potrzebował więcej treningów do walki z kimś takim, jak Powietkin, ale to była bardzo wyjątkowa sytuacja i niczego nie żałujemy. Johann jest szczęśliwy, to wielki bokser z wielkimi jajami. Po walce oczywiście pojechaliśmy do szpitala, żeby sprawdzić jego zdrowie i wszystko jest w porządku - powiedział Ameur w rozmowie z portalem worldboxingnews.net.Menedżer na pytanie, czy to było niebezpieczne, że Duhaupas przyjął walkę z Powietkinem, który w dniu walki oficjalnie wpadł na środku dopingującym, pod nazwą ostaryna, wypowiedział się niejednoznacznie. Właściwie, w dużym stopniu, zaprzeczył swojej poprzedniej odpowiedzi.- To było trochę niebezpieczne, ale Johann ciężko trenował do walki z Carlosem Takamem (planowanej na styczeń - przyp. red.), gdy przyszła ta oferta. Ma się jedną szansę, jedno życie, więc niczego nie żałujemy. Chwyciliśmy szansę, przyjęliśmy pojedynek, ale nam nie wyszło - odparł.Przypomnijmy, Duhaupas w kwietniu sprawił nie lada niespodziankę, nokautując w Finlandii miejscowego ulubieńca, i zdecydowanego faworyta, Roberta Heleniusa. Francuz wówczas zdobył wakujący pas WBC Silver w wadze ciężkiej. Skandal, z przystąpieniem do pojedynku Powietkina, będzie miał swój ciąg dalszy. Federacja WBC najpierw wycofała się z usankcjonowania starcia o tymczasowe mistrzostwo świata, a następnie jej prezydent Mauricio Sulaiman zapowiedział, że decyzja w sprawie Rosjanina - poprzedzona śledztwem - zapadnie na początku 2017 roku.