Polsko-polska wojna w wadze ciężkiej na oczach Adamka. Bitwa w Ameryce
- Na pewno z tyłu głowy mam, że chciałbym go znokautować lub po prostu skończyć przed czasem. Z kolei taktyczne założenie jest takie, by zawalczyć jak najlepiej technicznie i nie popełniać błędów, nad którymi pracowałem - mówi w rozmowie z Interią Damian Knyba (15-0, 9 KO), obecnie najgłośniejsze polskie nazwisko w wadze ciężkiej. Mieszkający za oceanem rodak w sobotę na gali w Prudential Center w Newarku, na oczach Tomasza Adamka, zmierzy się z Marcinem Siwym (25-0-1, 12 KO).

Artur Gac, Interia: Do gali pozostały już godziny. Jesteś zdrowy, wyjdziesz do walki optymalnie przygotowany?
Damian Knyba, pięściarz wagi ciężkiej: - Były małe komplikacje, o szczegółach może nie będę mówił. Ale ogólnie jestem zdrowy, dobrze przygotowany, nastawienie jest naprawdę bojowe, więc na sto procent dam w sobotę dobrą walkę.
Marcin Siwy, który ostatnio boksował we wrześniu 2022 roku, w teorii nie powinien być przeciwnikiem, który zawiesi ci poprzeczkę wyjątkowo wysoko. Im bliżej pojedynku masz do niego więcej respektu, czy wręcz przeciwnie?
- Nigdy chyba nie mówiłem, że to będzie dla mnie bardzo łatwa walka. Ogólnie na pewno go nie lekceważę, choć myślę, że boksersko jestem na wyższym poziomie. Nastawiam się, że Marcin będzie chciał pokazać się z dobrej strony, więc spodziewam się dużo emocji. Tego kibice mogą oczekiwać.
Jesteście z Marcinem po konferencji i pierwszym "face to face". Jakie masz emocje po spojrzeniu mu prosto w oczy? Jest między wami szacunek, czy wkradło się trochę złej krwi?
- Tutaj raczej jest szacunek, żadnej złej krwi nie ma. Tym bardziej, że prywatnie niespecjalnie się znamy, tylko kilka razy widzieliśmy się na różnych galach, gdzie była okazja zbić ze sobą piątki. Tak że powiedziałbym, iż jest pełny szacunek, zero złej krwi. Czyli rywalizacja typowo i na sto procent sportowa.
Czyli zupełnie inna historia niż byłoby to w przypadku twojej walki z Kacprem Meyną?
- No tak, trochę tak. Choć do Kacpra też nie mam szczególnie złej krwi. Po prostu miałem do niego żal za to, jak kiedyś odezwał się do mojego trenera i jak potraktował mojego kolegę. Ale generalnie również nie znam go za dobrze prywatnie, więc raczej nie ma miejsca sytuacja, w której gotowałoby się między nami. Przyznam, że trochę medialnie była taka zagrywka, bo zależało mi na tej walce, więc trzeba było nieco podkręcić atmosferę, ale niewiele mam do niego.
A swoją drogą, po tym co Kacper pokazał ostatnio w Hamburgu, gdzie wygrał, ale zupełnie nie zachwycił, jest bliżej czy dalej do waszej walki?
- Myślę, że na razie nie ma opcji, żeby oni zgodzili się na walkę ze mną. Prawdę mówiąc nawet nie wiem, czy kiedykolwiek do niej dojdzie, choć mam nadzieję, że tak. Zobaczymy jak Kacper będzie się dalej rozwijał, bo jak na razie zanotował trochę regres. Jeżeli będzie szedł w dobrą stronę, a moja kariera również, to liczę, że kiedyś się spotkamy. Jednak na dziś nie wiadomo, kiedy mogłoby to nastąpić. Na razie nie chcę wróżyć z fusów.
Wróćmy do walki z Siwym. Oczywistym jest, że jeśli nadarzy się okazja, to chce się skończyć przeciwnika szybko, co także pomaga w budowaniu swojego nazwiska. Natomiast wedle założeń i taktyki, jaką chcesz przyjąć, chodzi przede wszystkim o to, by możliwie jak najdłużej poboksować, aby ta walka dała ci więcej doświadczenia?
- Na pewno z tyłu głowy mam, że chciałbym go znokautować lub po prostu skończyć przed czasem. Z kolei taktyczne założenie jest takie, by zawalczyć jak najlepiej technicznie i nie popełniać błędów, nad którymi pracowałem. A to, kiedy ta walka się skończy, moim zdaniem będzie przede wszystkim zależało od tego, jak Marcin zawalczy. Jeśli będzie bardzo ofensywny, to uważam, że walka skończy się do trzeciej rundy. A jeśli wybierze mocną defensywę, wówczas obstawiam, że może potrwać nawet do szóstej rundy. Jednak generalnie myślę, że ta walka na pewno skończy się przed czasem.
Fizycznie też się poprawiam, wszystkie wyniki cały czas idą w górę. Chociaż na pewno nie chcę też przesadzić z siłownią, bo w tym sporcie niestety nie do końca idzie ona w parze z dobrym boksowaniem. Jeśli człowiek nabierze zbyt dużo mięśni, później jest trochę pospinany i nie ma takiej łatwości zadawania ciosów, jakiej by chciał
A intucja podpowiada ci, że jaka wersja Marcina Siwego jest bardziej prawdopodobna?
- Myślę, że z początku będzie bardziej pasywny, aby mnie wyczuć. A później przejdzie do ofensywy. I sądzę, że wtedy trafię go kilka razy mocno, co znów skłoni go do zmiany taktyki. Więc wydaje mi się, że zdążymy zobaczyć jego jedną i drugą wersję.
Jak czujesz, w czym poczyniłeś największy progres od ostatniej walki?
- Uważam, że przede wszystkim poprawiłem się technicznie pod wieloma względami. Czyli praca na nogach, wyczucie dystansu i lepsza prawa ręka.
Przeglądając twoje konto w mediach społecznościowych często widzę, że w siłowni się nie obijasz. Pobijasz sukcesywnie własne rekordy i przesuwasz poprzeczkę jeśli chodzi o ciężary?
- Fizycznie też się poprawiam, wszystkie wyniki cały czas idą w górę. Chociaż na pewno nie chcę też przesadzić z siłownią, bo w tym sporcie niestety nie do końca idzie ona w parze z dobrym boksowaniem. Jeśli człowiek nabierze zbyt dużo mięśni, później jest trochę pospinany i nie ma takiej łatwości zadawania ciosów, jakiej by chciał. Dlatego im bliżej walki, tym bardziej zluzowałem z siłownią, a wprowadziliśmy więcej eksplozywności. Niemniej cieszy mnie, że z walki na walkę widzę w swoich wynikach na sali treningowej progres, co utwierdza mnie, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Myślę, że Anthony Joshua jest dobrym przykładem, że można wyglądać jak Adonis, ale potężna muskulatura każe płacić cenę na wysokim poziomie.
- Dokładnie tak, boks to nie kulturystyka, tutaj wygląd nie zawsze idzie w parze z boksowaniem. To w końcu także doszło do Joshuy, że duże mięśnie mu przeszkadzają i widać było, że zmienił przygotowania, bo stracił sporo muskulatury.
W walce wieczoru zobaczymy wychowanego w tej okolicy pięściarza z polskimi korzeniami Vita Mielnickiego Jr, na którego przyjdzie dużo kibiców, z Kamilem Gardzielikiem. Twój typ na ten pojedynek?
- Myślę, że będzie to bliska walka. Sercem będę z Kamilem, ale wydaje mi się, że Vito wygra na punkty.
Z kolei już 27 czerwca w Kanadzie Maciej Sulęcki stoczy bitwę z Christianem Mbillim, a dzień później, także w tym kraju, Michał Cieślak zmierzy się z legendą tamtejszego boksu, Jeanem Pascalem. Oba pojedynki będę o mistrzostwo świata w wersji interim. To jeszcze prośba o twoją optykę na te pojedynki rodaków.
- Zacznę od tego, że wybieramy się na obie walki, już nie mogę się ich doczekać. Jeśli chodzi o Michała, to dużo osób twierdzi, że przejedzie się po Pascalu. Ogólnie jednak ma bardzo mocnego rywala, więc nie można tak mówić, czeka go bardzo ciężka walka. Jednak stawiam, że Michał może go nawet "zrobić" przed czasem. A jeśli chodzi o Maćka, jest na pewno dużym "underdogiem". Dla niego to będzie ogromne wyzwanie, ale sercem będę z Maćkiem i mam nadzieję, że uda mu się sprawić wielką niespodziankę.
Rozmawiał Artur Gac
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl


