Nasze pięściarki szybko pokazały, że choć w ringu są niebezpieczne i zaciekle walczą ze swoimi przeciwniczkami, nie szczędząc sobie razów, to poza ringiem mają zupełnie inne oblicze. Wizyta w ich pokoju była możliwa przede wszystkim za sprawą ich gościnności, a samo wkroczenie na teren wioski olimpijskiej, gdzie na co dzień nie ma miejsca dla dziennikarzy, umożliwiły zwyczajowe przepustki oraz rzeczniczka PKOl, która wzięła nas pod swoje skrzydła. "Łóżka są naprawdę bardzo fajne. Chcecie wypróbować?" W sporym kompleksie wioski olimpijskiej na pierwszy plan wybijają się przede wszystkim duże zabudowania, które obecnie są oazą sportowców, podzielone na specjalne bloki i w całych segmentach zajmowane przez poszczególne reprezentacje. A po zakończeniu igrzysk nowe miasteczko, wybudowane specjalnie na powrót olimpijskiego święta do stolicy Francji po stu latach, przeobrazi się w nową dzielnicę, wszak sprzedaż mieszkań już trwa w najlepsze. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobiła siłownia, umiejscowiona akurat vis a vis bloku, w którym zakwaterowana jest reprezentacja Polski. W ogromnej, dwukondygnacyjnej przestrzeni, spotkałem mnóstwo sportowców, którzy aktualnie dbali o formę na niezliczonej liczbie urządzeń, dedykowanych pod różne potrzeby i obciążenia. Imponująco prezentuje się także jadalnia, do którego wiedzie jeden z najczęściej fotografowanych, poza kółkami olimpijskimi, punktów, czyli szeroka alejka z flagami na wysokich masztach po obu stronach. A nad wejściem do budynku wzrok przykuwa wielki napis "Paris 2024". Najlepszymi przewodniczkami dla Interii Sport okazały się być pięściarki Julia Szeremeta oraz Elżbieta Wójcik, a także jedna z ich koleżanek zakwaterowana w tym samym skrzydle mieszkania, z wydzielonymi osobnymi pokojami, kolarka szosowa Marta Lach. W niemałej, wspólnej przestrzeni, mieści się sofka oraz osobny, wygodny fotel. Do tego niewielki stolik, suszarka na ubrania, dwa stojące wentylatory oraz przenośna klimatyzacja. W kącie pomieszczenia buty, a także - co od razu jest wskazówką, z kim mamy do czynienia - para rękawic bokserskich. Choć kartonowe łóżka dzisiaj nie są nowością, bo odpowiednia gramatura sprawia, że i wytrzymałość takiego materiału jest dostateczna, to szybko za sprawą naszych zawodniczek, słyszących pytania i widzących ciekawski wzrok, zaczęliśmy rozbierać łóżka na czynniki pierwsze. - I po co było na szybko posłać łóżko? - śmiała się Lach, gdy chwilę wcześniej zdążyła naciągnąć specjalną, paryską narzutę. - Łóżka są naprawdę bardzo fajne. Chcecie wypróbować? - roześmiała się Elżbieta Wójcik, ale gdy dowiedziała się, że dziennikarska brać także nie przywiozła do Paryża swoich drugich połówek, kategorycznie zakazała wszelkich testów, wzbudzając salwę śmiechu. Po rozsunięciu miękkiej nakładki przy pomocy zamka błyskawicznego, zobaczyliśmy materac wykonany ze specjalnej pianki, dość twardej, który po ściśnięciu od razu odzyskiwał swój pierwotny kształt. Trener "robił" za worek treningowy. Julia Szeremeta: Trafiłam na wątrobę - Wygodne, bardzo fajne. W ogóle nie mam problemów ze spaniem, wszystko dobrze się trzyma - mówiły jednym głosem sportsmenki. A gdy jedna z nich całkiem dźwignęła materac, naszym oczom ukazała się pełna konstrukcja łóżka. Rzeczywiście w stu procentach wykonana z kartonu, w poprzek i po długości wzmacniana, aby nie było mowy o tym, że ekologicznie wykonane łóżko złoży się niczym domek z kart lub nie wytrzyma obciążenia. Zresztą nawet Tomasz Majewski, szef naszej misji olimpijskiej, słusznych gabarytów dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, podkreślał, że konstrukcja wytrzymuje nawet jego wagę. Uśmiechnięta Ela, która robi dobrą atmosferę także przed polskim pawilonem, o czym mogliśmy się przekonać oglądając krótkie nagranie wideo, w myśl starego powiedzenia "czym chata bogata, tym rada" prezentowała dosłownie wszystko, co ma ze sobą. A to wyciągnęła punktowy masażer, by za moment rozłożyć na łóżku wszystkie prezenty, które wręczane są olimpijczykom, między innymi stylowo zapakowany jeden z flagowych modeli popularnych smartfonów. Pośród tych mniejszych i nieco większych upominków, znajdowało się także, co również jest tradycją igrzysk, małe opakowanie z prezerwatywami. Zamiast co najmniej lodżii, do których częściej jesteśmy przyzwyczajeni, pokoje naszych zawodniczek wieńczy typowy, francuski balkon, czyli od razu przytwierdzone do elewacji zabezpieczające barierki. - Jak Francja, to musi być francuski - uśmiechały się. W tym momencie prym zaczęła wieść Julia Szeremeta, za którą bardzo korzystne losowanie, teraz "tylko" musi udowodnić, że jej wielkie aspiracje są poparte umiejętnościami. - Ja lubię boksować na świeżości, więc forma cały czas idzie w górę - zapewniła zawodniczka Paco Lublin. W największej przestrzeni, będącej ogólnym pomieszczeniem, ustawiona była przenośna klimatyzacja z licznego zestawu, przywiezionego z Polski. To wszystko na wypadek, gdyby specjalny, ekologiczny system wentylacji, nie zdawał egzaminu przy wysokich temperaturach. - Na razie jest dobrze, nawet nie ma potrzeby, by wspomagać się tym urządzeniem - usłyszeliśmy. Przeskakując na kolejny temat Julia wspomniała, jak poprzedni trening bokserski odbyła razem z koleżankami w siłowni na terenie wioski. To dlatego zaszła konieczność, by workiem treningowym został... trener Tomasz Dylak. - Lekko trenera obiłam, ale bardziej go oszczędzałam. Nie biłam po głowie, choć po jednym ciosie na dół, na wątrobę, zrobił "aaaa" - roześmiała się młoda pięściarka. Obie nasze reprezentantki przyznały, że zakolegowały się z polskimi koszykarzami, przy czym Ela Wójcik od razu jasno postawiła sprawę, przecinając wszystko już na wstępie. - Mnie proszę nie mieszać, ja od pięciu lat jestem w zdrowym związku - z powagą w głosie odparła dwukrotna brązowa medalistka igrzysk europejskich oraz dwukrotna wicemistrzyni Europy. Przemysław Zamojski: To najlepszy czas w naszym życiu Akurat tak się zdarzyło, że gdy pożegnałem się z naszymi paniami, przed budynkiem natknąłem się na Przemysława Zamojskiego, asa reprezentacji Polski, który właśnie sposobił się do rowerowej przejażdżki. - Przede mną mała eksploracja, choć większość miejsc już znamy. Generalnie mam tutaj mega pozytywne odczucia, przede wszystkim, w porównaniu do igrzysk w Tokio, dookoła mamy ludzi. Do tego spokojnie możemy się przemieszczać i nie musimy zakładać maseczek. Restauracja jest całkiem w porządku, także łóżka i pokoje, a ponadto interakcja w polskim obozie funkcjonuje na bardzo fajnym poziomie. To jest najlepszy czas w naszym życiu, o czym przypomina nam każda spędzona tutaj chwila - opowiadał jednym tchem brązowy medalista mistrzostw świata w koszykówce 3x3 z 2019 roku. Tym bardziej od razu dopytałem 37-latka o koleżeństwo z pięściarkami. - Wcześniej nie znaliśmy się, ale od samego początku, czyli od wylotu z Warszawy, mieliśmy wspólną podróż, więc nawiązaliśmy pierwsze kontakty. Dziewczyny są bardzo otwarte, uśmiechnięte i rozgadane. Szczególnie Ela, więc dogadujemy się super i fajnie spędzamy czas - przyznał urodzony w Elblągu koszykarz. Odnośnie łóżek Zamojski dodał, że choć konstrukcja wydaje się być nie za bardzo stabilna, to są także plusy. - O dziwo są bardzo wygodne, materace także w porządku, z jednej strony twarde, a z drugiej miękkie, więc każdy powinien znaleźć swoją odpowiednią formę do spania - nadmienił rzucający obrońca, nie zapominając o innej niedogodności z racji wzrostu, której udało się zaradzić. - Mamy małe, kartonowe dostaweczki, dzięki czemu łóżka są lekko przedłużone i nasze nogi też wypoczywają - uśmiechnął się szeroko Zamojski. Artur Gac, Paryż