27-letni Piotr Łącz jakiś czas temu przeniósł swoją karierę do Stanów Zjednoczonych, gdzie tworzy zgrany duet z innym naszym "ciężkim", Damianem Knybą. Udział w turnieju WBC Boxing Grand Prix to dla naszego zawodnika wielka sprawa. Być może, patrząc na końcową nagrodę, 200 tysięcy dolarów w tym sporcie dziś nie rzuca na kolana, ale wygrać można znacznie więcej - dużą rozpoznawalność i przyszłe, spore wyzwania. W grę wchodzi jeszcze status obowiązkowego pretendenta do pasa WBC Silver. Piotr Łącz pokazał moc w Rijadzie. Dominacja i pewny awans Czym w ogóle jest ten projekt? Chodzi o danie turniejowej platformy do boksowania dla tzw. obiecujących zawodników młodego pokolenia z kilku kategorii wagowych. Walki, które są właśnie za nami, były pierwszą rundą zmagań, a gospodarzem jest Rijad w Arabii Saudyjskiej. W przedsięwzięcie zaangażowany jest obecnie najpotężniejszy gracz w boksie zawodowym, Turki Alalshikh. 32 pięściarzy w każdej dywizji, system pucharowy i walki 6-rundowe - to jedne z reguł tej rywalizacji. W gronie pięściarzy z 40 krajów znalazło się tylko dwóch "biało-czerwonych": poza Piotrem Łączem, także Bartłomiej Przybyła. Niestety ten drugi, walczący w kat. superlekkiej, przegrał pierwszą walkę dwa do remisu (pokonał go 17-letni Meksykanin Orlando Tirado 7-0, 2 KO) i znalazł się za burtą. O wiele więcej powodów do zadowolenia w Global Theater Boulevard w Rijadzie miał Łącz. Bezczelnie ograbili Polaka ze złotego medalu z Amerykaninem. Finał sprawy przeszedł do historii Rywalem Polaka był nieznacznie niżej notowany Belg Michaelowi Pirotton, urodzony w Burkina Faso. I choć nie zawsze rankingi są wymierne i trafnie obrazują różnicę pomiędzy pięściarzami, tak w tym przypadku nie było żadnych wątpliwości, że po sześciu rundach jedynym zwycięzcą mógł być Łącz. Mierzący niespełna dwa metry wzrostu przeciwnik, choćby z samych warunków fizycznych, nie był wygodny dla naszego reprezentanta, ale dobra taktyka, z doskokami i szybkim skracaniem dystansu właśnie a'la Tyson, przynosiła rezultat. - Nie użyłem wszystkich umiejętności, trochę mnie spięło w pierwszej rundzie. Stłukłem lewą rękę, czyli tą samą, co wcześniej, ale lekarze powiedzieli, że jest okay. Bardzo się spiąłem, ale chciałem wygrać każdą rundę. Nie chciałem zrobić tak, że cztery wygram i dwie prześpię. Ale mój kochany trener Łukasz Brudny tak mnie dopingował, że kondycyjnie dałem z siebie prawie wszystko. Nawet jak przyjmowałem ciosy, to nie czułem jego siły - powiedział Łącz w rozmowie z ringpolska.pl. Tak oto największy sukces w karierze Polaka stał się faktem. Awans do 1/16 finału turnieju oznacza, że kolejny pojedynek stoczy w czerwcu.