Pojedynek miał różne momenty, ale żaden z pięściarzy nie rozstrzygnął walki przed czasem, dlatego o wyniku musiał przesądzić werdykt sędziów punktowych. Ostatecznie po dziesięciu rundach trójka arbitrów wypunktowała remis: 98-92 Szeremeta, 97-93 Mina oraz remis 95-95. Tym samym będący w stawce tego starcia tytuł międzynarodowego mistrza Polski w wadze superśredniej pozostał wakujący. Kołkowski do Szeremety: Naucz się, chłopie, wygrywać i wtedy nie będzie problemu Po zejściu z ringu Szeremeta, który w przeszłości stanął w szranki z gigantem Giennadijem Gołowkinem, nie krył dużych emocji. Wiadomo, że po niepomyślnym werdykcie złość jest ogromna, ale zdaniem Polaka nasi sędziowie okazali się być zanadto "gościnni". - Panowie, bez przesady. Jak pojedziesz do Niemiec, Francji, Anglii, a w szczególności Włoch i Hiszpanii, to musisz przeciwnika zmiażdżyć. On się bulwersował, że to wygrał, ale jak on to wygrał? Jak jedziesz za granicę, do tzw. paszczy lwa, to musiałbym go znokautować. (...) A tutaj dali remis. Nie mogę tak mówić, że jestem zły na sędziów, bo można powiedzieć, że mogłem wygrać przed czasem i zamknąłbym usta sędziom. Bardziej jestem zły na siebie, ale też jestem trochę zawiedziony tym całym punktowaniem i wchodzeniem w du*** zagranicznym przeciwnikom - wypalił Szeremeta, odpowiadając na pytanie dziennikarza ringpolska.pl. Można było podejrzewać, że odpowiedź pozostaje tylko kwestią czasu i tak się w istocie stało. Do słów 34-latka odniósł się Jarosław Kołkowski, szef Polskiej Unii Boksu, która zrzesza arbitrów. Do reakcji doszło w programie "Ring TVP Sport", do którego został zaproszony. - To przykra wypowiedź, na wielu poziomach. Ale muszę powiedzieć, że niestety niejedyna. (...) Jest takie przekonanie zwłaszcza u wielu bokserów, ale również części kibiców, że Polska Komisja Bokserska jest do tego, żeby polscy zawodnicy wygrywali. No nie! Polska komisja jest do tego, jak powinna być każda komisja, żeby sprawiedliwie wypunktować werdykt - odparł Kołkowski.