Takiej walki w polskim boksie zawodowym jeszcze nie było. Mieliśmy już kilku mistrzów świata, poczynając od Dariusza Michalczewskiego, przez Tomasza Adamka, Krzysztofa Włodarczyka, Krzysztofa Głowackiego, a kończąc na Łukaszu Różańskim. Dotąd jednak nigdy o taką stawkę nie boksowało między sobą dwóch rodaków, a więc wspomniany "Diablo" (65-4-1, 44 KO) oraz długo czekający na walkę życia Adam Balski (20-2, 12 KO). Włodarczyk - Balski 5 kwietnia w Kaliszu? Mamy kluczową wiadomość Szkoda tylko, że jest to tytuł w wersji tymczasowej, ale w dzisiejszym bokserskim biznesie zdarza się, że tego rodzaju pasy mogą przechodzić w pełne wersje. Na tę chwilę najbardziej prawdopodobne, że Włodarczyk lub Balski, czyli jeden z wygranych, w kolejnym starciu stanie w szranki z Kevinem Lereną, czempionem numer jeden tej najmłodszej kategorii wagowej w boksie zawodowym, jeszcze nie honorowanej przez wszystkie federacje. Z drugiej strony nie ma pewności, czy pięściarz z RPA nagle nie zmieni frontu (czytaj: na przykład kategorii wagowej). Wszak ostatnio anulowana została jego walka z Ukraińcem Siergiejem Radczenką, która wstępnie miała odbyć się 22 lutego w Kijowie. Te rozważania dzisiaj nie zajmują Włodarczyk i Balskiego, dla których nadchodzący pojedynek to swoiste "być albo nie być". 43-letni "Diablo" już zapisał się w historii polskiego boksu, ale czas pędzi nieubłaganie i dzisiaj ten zawodnik może już tylko z rozrzewnieniem wspominać swoją życiową formę. Eksploatacja w ringu oraz coraz większa podatność na urazy zrobiły swoje i tu nie ma się co oszukiwać. A w drugim narożniku stanie Balski, który nie zbudował dużej rozpoznawalności, kibice poza bokserską bańką raczej go nie rozpoznają, a rocznikowo ma już 35 lat i być może ostatnią szansę, by sięgnąć po sukces i zarobić większe pieniądze. Zapadła spektakularna decyzja ws. polskiego boksera. "Coś niesamowitego" Dotąd jedynie docierały sygnały, że z uwagi na temperaturę polsko-polskiego starcia w naturalny sposób najlepszą areną dla gali byłoby jedno z polskich miast. I dość szybko pojawiły się przymiarki, aby był to Kalisz, czyli rodzinne miasto Balskiego. Tego typu, mniej eksponowane miejscowości, są spragnione dużych wydarzeń, a w ramach takiej promocji są w stanie bardziej ochoczo partycypować w kosztach organizacji nietaniego wydarzenia. Stającego się drogim w momencie, gdy w puli choćby tylko walki wieczoru pojawia się prestiżowy pas, jak w tym przypadku. Aby pozyskać wiarygodne informacje, skontaktowaliśmy się z urzędem miasta w Kaliszu, a konkretnie z Wydziałem Kultury i Sztuki, Sportu i Turystyki. I już wiemy, że wstępny termin mówiący o 15 marca, który jakiś czas temu pojawił się w mediach społecznościowych, nie jest obowiązującym. Pani dyrektor nie sprecyzowała, jak duży będzie udział finansowy miasta w tym przedsięwzięciu, ale zaznaczyła, że to warta partycypowania impreza sportowa. - Walka o mistrzostwo świata swojego krajana to wielkie wydarzenie. A dodam, że poza Adamem Balskim, będziemy mieli także pojedynek innego kaliszanina, Miłosza Grabowskiego - zaakcentowała. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl