Przemysław Garczarczyk: Jesteś w Polsce kojarzony od dekad jako człowiek stojący w narożniku najlepszych polskich pięściarzy, ale dziś w innej roli - wiceprezesa zarządu Polsat Boxing Promotion. Co zostało z bycia trenerem? Fiodor Łapin: Trenerka to chyba do końca życia zostanie, bo to jest coś, co kochałem i kocham, poświęciłem temu kawał życia. To będzie w głowie siedziało. W projekcie PBP zajmuję się sportem w szerokim tego słowa znaczeniu, czyli i boksem zawodowym i amatorskim. Jest dużo rzeczy do zrobienia, czasu nam wystarczy, ale czasami wybieram się na salę, to chyba taka jest teraz odskocznia. Zanim o Polsat Boxing Night, 22 października w Gliwicach zacznę od na pewno trenerskiego spojrzenia na walkę Oleksandr Usyk - Anthony Joshua. Stawiałeś od początku na wygraną Ukraińca - czego się spodziewałeś i co widziałeś na ringu w Londynie? FŁ: Spodziewałem się dominacji Usyka, że swoją mentalnością i techniką przede wszystkim zatrzyma Joshuę. Joshua był pewny siebie gdzieś w okolicach walki z Władimirem Kliczko, kiedy wtedy jeszcze niszczył wszystkich. Wątpliwości pojawiły się już w walce z podstarzałym, po przerwie Kliczką. Później tych parę ciosów Ruiza Jr myślę, że jednak podłamało Anglika bo on nigdy nie był takim prawdziwym pięściarzem - to był bardzo dobrze umięśniony atleta. Proporcje poszły w mięśnie, a nie w inteligencję pięściarską, nigdy mi się nie podobał jako pięściarz. Wyszedł na Usyka, człowieka, który nie ma granic, nie wiemy nawet gdzie jest sufit jego możliwości. Usyk parę razy trafił Joshuę i ten nagle się zaczął bawić w technika, miał taki wielki szacunek do mistrza. To nie była dla mnie żadna niespodzianka, bo Usyk to jest wielki pięściarz. Spędziłeś w boksie wiele dekad, więc brak głównego bohatera walki wieczoru Steve Cunninghama nie jest aż tak wielkim szokiem. Byłem fanem tej walki, bo zapowiadała się ciekawie. Jaki jest status Cunninghama, czy jest szansa, że jednak kiedyś się pojawi na polskim ringu? FŁ: On tych wojen stoczył wiele, jeśli mówi, że to kontuzja, ma prawo ją mieć. Ale zawód jest wielki, bo ta gala była bazowana na Cunninghamie, na jego nazwisku bo przecież mnóstwo walk z Polakami stoczył, nawet nazwisk nie trzeba wymieniać. Bił się też z Hernandezem czy Huckiem w Niemczech. Szkoda tego, szkoda też oczywiście Nikodema Jeżewskiego, który szykował się na tą walkę, to byłoby wielkie wyzwanie, bo poradzić sobie ze stylem Cunninghama nie jest łatwo. Nikt nie mówi, że to byłby najlepszy Cunningham, ale to jednak zawodnik, który trzyma się tego sportu, diety, jest ciągle w formie. Nie wiem czy będzie jeszcze na polskich ringach. Lat mu przybywa, nie wiem czy może być lepszy i mądrzejszy. Cunninghama zastąpi dwunasty w rankingu WBC nowej kategorii bridgerweight Francuz Samuel Kadje, z tego co słyszałem rywal zupełnie inny, niż Cunningham. Dlaczego właśnie Kadje i dlaczego uważasz, ze to będzie dobra walka? FŁ: Pomysł z Kadje był już dawniej, chyba już wtedy, kiedy PBN miał być 24 września, z walką Briedisa z Cieślakiem o pas IBF. Miała wtedy wchodzić w grę nawet walka o pas IBO - Kadje to silny chłopak, dobry rekord, a przede wszystkim będzie chciał wygrać. Sparował u Briedisa, wiem że chce wyzwań. Mieliśmy Kadje w rezerwie, to łatwiejsza pod względem taktycznym walka dla Jeżewskiego, bo jednak na Cunninghama naprawdę trzeba się napracować, żeby go rozszyfrować. Głównym sparingpartnerem Jeżewskiego był zresztą Kalenga, czyli bardziej pasował stylowo na Kameruńczyka z Francji niż Cunningham.Czytaj więcej na Polsatsport.pl. Kliknij TUTAJ! Sprzedaż biletów na galę Polsat Boxing Night 11 w serwisie eBilet.pl.Polsat Sport