Największy paradoks jest taki, że choć nawet "na papierze" Richard Lartey (15-7, 12 KO) wydawał się zupełnym przeciętniakiem, to od początku wiadomo było, że będzie stanowił gigantyczne zagrożenie dla Wawrzyka (34-4, 20 KO). Dlaczego? Właśnie z powodu tego jednego atutu, jakim jest siła ciosu. Młodszy o kilka lat od Polaka, 31-letni pięściarz z Ghany, skończył przed czasem wielu zawodników, który prezentowali porównywalny z nim poziom. Andrzej Wawrzyk poddany, Polak ciężko zraniony Szalona decyzja Tomasza Adamka. "Tylko głupi by tego nie wziął" A niestety o Andrzeju Wawrzyku wiadomo, co pamiętają kibice boksu z długim stażem, że od największych walk odbił się m.in. dlatego, że nie posiada odporności na ciosy mocno bijących rywali w wadze ciężkiej. Tu warto przypomnieć, że nasz pięściarz przed zerwaniem kariery, co nastąpiło w 2016 roku, był o włos, aby stoczyć pojedynek o mistrzostwo świata federacji WBC z bombardierem z Alabamy, Deontayem Wilderem. Tym samym, który potwornie znokautował Artura Szpilkę. Tamto starcie już było ogłoszone, ale Polak miał pozytywny wynik testów antydopingowych i konfrontacja została odwołana. Wcześniej w mistrzowskim starciu na deski rzucił go Rosjanin Aleksander Powietkin. Niemożliwe, hitowa walka Polaka oficjalnie potwierdzona. Kibice nie wierzą. Wawrzyk kontra "Kobra" Wawrzyk po sześciu latach sportowej emerytury wrócił i na dzień dobry został ciężko znokautowany przez Michała Bołoza. W ostatnim starciu z niegdyś bardzo groźnym, ale już wiekowym Kubratem Pulewem wytrwał pełen dystans. I choć przegrał do wiwatu na kartach punktowych z "Kobrą", to narobił sobie apetytu, że jednak coś jeszcze może zdziałać. O ile jednak tamto starcie, będąc wówczas zawodnikiem na kursie do wielkiej walki, Wawrzyk wygrał, to w pojedynku z Ghańczykiem został poddany przez sędziego ringowego. Wydarzenia miały miejsce w czwartej rundzie, gdy na głowę Polaka spadł celny prawy sierpowy. Krakowianin zaczął "pływać" w ringu, a gdy odbił do narożnika, sędzia jeszcze przez chwilę brał pod uwagę, by dać mu szansę kontynuować walkę. Gdy jednak przywołał go do siebie, a Wawrzyk ruszył, sędzia zobaczył, że jeszcze zupełnie nie doszedł do siebie. I przerwał pojedynek! Powody do radości miał za to Piotr Łącz (9-0, 7 KO). Niepokonany Polak, także walczący w wadze ciężkiej, rozprawił się z Demetriusem Banksem (13-14-2, 6 KO) w trzeciej rundzie. Przewaga naszego zawodnika nie podlegała dyskusji, a Amerykanin był dwukrotnie liczony już w pierwszej rundzie. Wytrwał do trzeciej, lecz w końcu nie przetrwał naporu Polaka i został wyliczony po tym, jak uklęknął.