Nie do pozazdroszczenia są takie przegrane, jak ta Alena Babicia w kwietniu ubiegłego roku w podrzeszowskiej Jasionce. Niepokonany Chorwat wszedł do paszczy lwa, na teren polskiego asa Łukasza Różańskiego i został pożarty w starciu dwóch pretendentów. Babić "rozszarpany" w Polsce. Teraz powrócił technicznym nokautem Porażka porażce nierówna, ale niewątpliwie nokaut już w pierwszej rundzie należy do kategorii najboleśniejszych doświadczeń. Niepokonany Polak, niczym taran, szybko narzucił swoją ofensywę, a gdy tylko trafił "Dzikusa" (ringowy pseudonim Babicia), już nie pozwolił mu dojść do siebie. Po dwóch minutach oraz dziesięciu sekundach i uprzednim nokdaunie, sędzia przerwał walkę, a w hali zapanowało prawdziwe szaleństwo. Polak był w siódmym niebie, a Babić, który pospiesznie opuścił ring, przeżywał pierwszy taki koszmar. Mamed Chalidow pojechał do Czeczenii. Oto co ogłosił na temat Polaków i Polski Zanim Babić zdążył powtórnie wejść do ringu, kilka dni temu dał się we znaki polskim kibicom. Tuż po tym, jak ogłoszono starcie Łukasza Różańskiego z promowanym przez Boxxer bardzo groźnym Brytyjczykiem, byłym mistrzem świata kategorii cruiser Lawrence'em Okoliem, głos na antenie Sky Sports zabrał Chorwat. I nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak to on, jako ostatnia "ofiara" Polaka został poproszony o komentarz, ale zupełnie zaskoczył po pytaniu o radę, jakiej udzieliłby Okoliemu. - Wszyscy, od początku twojego przybycia do Polski, będą wobec ciebie wrogo nastawieni. Ja miałem przy sobie mój zespół, który mnie wspierał, bez ich wsparcia bym się rozpadł. Pojedynek był niczym sen, a ja ocknąłem się gdy było już po wszystkim. Ludzie byli wrogo nastawieni, co powodowało perfekcyjną sytuację dla ich zawodnika. Zatem uważaj - wypalił "Dzikus". Słowa Babicia szybko zaczęły być kontestowane w naszym kraju, a żeby dobitnie rozprawić się z obecną narracją pięściarza, przypomniano mu co mówił przed rokiem, gdy zachwalał warunki i opiekę, jaką on i jego team otrzymali na miejscu. Za obecne słowa mianem "pajaca" określił go na portalu X promotor Różańskiego, Andrzej Wasilewski. W końcu jednak gadanie trzeba było odłożyć na bok, bo Babić na ringu w O2 Arena w Greenwich miał konkretną robotę do wykonania. Ze wszystkich sił pragnął wrócić na zwycięską ścieżkę i na tle Steve'a Robinsona udowodnić, że uporał się z demonami, a mimo ciężkiej pod względem mentalnym klęski wciąż pozostaje w grze. Rywal nie był wyzwaniem z najwyższej półki, dlatego Babicowi łatwiej było między linami narzucić swój styl walki. Nic dziwnego, że to Chorwat był stroną dominującą, nadając ton w ofensywie. Kilkukrotnie ustawiał sobie Brytyjczyka i zadawał serię ciosów, ale widać było, że jego rówieśnik 33-letni Robinson w swojej karierze nie przyjął jeszcze wielu mocnych uderzeń i nogi pod nim szybko się nie ugięły. Robinson nie wydawał się być z tego faktu zadowolony. Już w pierwszym odruchu sygnalizował arbitrowi, że nie rozumie tej decyzji, a później widać było, że z niezadowoleniem komunikuje się z własnym narożnikiem. Swój stosunek do decyzji powtórzył sędziemu, gdy ten przywołał obu pięściarzy w momencie ogłoszenie werdyktu, ale oczywiście na nic się to zdało.