Polak mistrzem po trzynastu latach. Była siódma runda, rywal już się nie podniósł
Liczba polskich bokserów z międzynarodowymi tytułami zwiększa się. Do tego zaszczytnego grona na początku października dołączył Mateusz Masternak. Pięściarz, pomimo 38 lat na karku, po raz kolejny pokazał, że wciąż dysponuje nokautującym uderzeniem. Joel Djeko w Zakopanem momentami stawiał mu trudne warunki, lecz w siódmej rundzie nie pozbierał się już po potężnym ciosie wyprowadzonym przez naszego rodaka. Dzięki zwycięstwu, od dziś popularny "Master" może ponownie cieszyć się pasem mistrza Europy. Na taki moment czekał łącznie aż trzynaście lat.

Na zakopiańskim ringu w późny sobotni wieczór spotkali się dwaj doświadczeni bokserzy. 56 zawodową walkę toczył Mateusz Masternak. Natomiast jego przeciwnik był młodszy o zaledwie dwa lata i także miał za sobą mnóstwo pojedynków. Nasz rodak konfrontację rozpoczął najlepiej jak tylko się da. Od razu zaakcentował przewagę i podczas czterech pierwszych rund wyróżniał się na tle Belga. W końcu jednak Joel Djeko ruszył do ataku, ale po kilkunastu minutach srogo tego pożałował.
Decydujący cios padł podczas siódmej rundy i wyprowadził go wspierany przez liczną publiczność przedstawiciel gospodarzy. Sportowiec pochodzący z Brukseli znalazł się na deskach, wobec czego był liczony przez sędziego. Nie udało mu się wstać przed usłyszeniem liczby dziesięć, dzięki czemu Mateusz Masternak został starym-nowym mistrzem Europy w wadze junior ciężkiej. 38-latek zwyciężył już po raz trzeci z rzędu i wciąż pokazuje, że stać go na naprawdę wielkie rzeczy. Jeszcze w ringu nie krył ogromnej radości z uciszenia krytyków.
Mateusz Masternak mistrzem Europy. Jubileusz zakończony zwycięstwem
"Wiedziałem, że pomimo dużego zasięgu mojego rywala, ma on słabe nogi. Wiedziałem, że jak pół kroku cofnę się do tyłu, to będzie zostawiał za sobą nogi. Wtedy te ciosy nie będą mieć takiej wymowy i nie znajdzie odpowiedniego dystansu. I udało się. Jest wspaniale wrócić na tron Starego Kontynentu po trzynastu latach. Jak pierwszy raz zdobywałem tytuł to byłem młody. Teraz mi natomiast mówią, że to jest ostatnia szansa. Więc ja się pytam, gdzie jest ten środek? Gdzie jest ten prime?" - przyznał w rozmowie z TVP Sport.
4 października wielki dzień przeżyła także rodzina pięściarza, który w pewnym momencie uświadomił sobie, iż za nim już pięćdziesiąt triumfów. "Nigdy nie spodziewałem się, że stoczę aż tyle walk, że aż tak długo będę boksował. To wspaniała przygoda, ale bez najważniejszych osób w moim życiu na pewno nie byłbym tu, gdzie jestem. Dlatego tę walkę chciałbym zadedykować mojej żonie. Dwadzieścia lat wsparcia, dwadzieścia lat trudów, dwadzieścia lat wyrzeczeń oraz długich rozłąk. Ale zawsze Daria stoi po prawej stronie mojego życia. Mamy wspaniałe dzieci. Jeden z moich synów powiedział przed walką: 'tato, ściągnij go z planszy'. Więc zrobiłem to dla ciebie" - dodał.
Teraz czas na przerwę, a potem oby zwycięstwo numer 51.












