Żeby oddać wielkość Henrykowi Petrichowi, pięściarzowi urodzonemu w Łodzi, który po największe sukcesy sięgał w Legii Warszawa, skaperowany przez wojskowy klub, najlepiej zacząć ten materiał od zaakcentowania jego szczególnego miejsca w historii polskiego boksu. Oczywiście od razu warto wziąć poprawkę na to, że pierwsza edycja mistrzostw świata odbyła się dopiero w 1974 roku w Hawanie (notabene premierowy medal na Kubie dla Polaków wywalczył śp. Zbigniew Kicka w kat. półśredniej), dlatego szansy powalczyć o złoto na imprezach tej rangi nie miały takie tuzy, jak Zbigniew Pietrzykowski, Jerzy Kulej czy m.in. Marian Kasprzyk, ale to w niczym nie umniejsza dokonaniu dzisiejszego jubilata. Niedoszłe samobójstwo i wieczna chwała. Gigant polskiego sportu Jerzy Kulej pośmiertnie będzie miał swój film Henryk Petrich: Dobrze radziłem sobie z naszymi zachodnimi sąsiadami, obijałem ich już za juniora A to właśnie Henryk Petrich należy do unikalnej grupy zaledwie trzech polskich pięściarzy w dziejach, wraz z mistrzem olimpijskim Jerzym Rybickim i wicemistrzem olimpijskim Pawłem Skrzeczem, którzy sięgali po medale na trzech imprezach: rzeczonych igrzyskach i mistrzostwach globu, a także mistrzostwach Europy. Przemysław Saleta szczery do bólu: Biorę środek z listy substancji dopingujących, dzisiaj płacę cenę Pierwszy wielki, międzynarodowy sukces, Petrich świętował w 1984 roku na imprezie sportowej "Przyjaźń '84", która była dla państw socjalistycznych zamiennikiem igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Ten sukces walczący najpierw w wadze średniej (do 75 kg), a później w półciężkiej (do 81 kg) zawodnik także poczytuje sobie za spore osiągnięcie. W jedenastu z dwunastu kategorii wagowych triumfowali pięściarze z kraju gospodarza, Kubańczycy, a jeden z nich Bernardo Comas był pogromcą Polaka w finale. Pojedynek zakończył się niejednogłośnym werdyktem 1:4. W rozmowie z "PS" Petrich jest zdania, że gdyby zawody odbyły się w innym kraju, to werdykt mógł być korzystny dla niego, a akcentuje również fakt, że w ćwierćfinale pokonał Henry'ego Maske z NRD. Mowa o sławie boksu, który nie zwykł przegrywać i na Polaka także miał patent, ale ten jeden raz to nasz pięściarz był górą. Ojciec Michała Szczerby zatroskany o syna na "politycznym ringu". Kazimierz Szczerba: Tu można dostać nóż w plecy - Można powiedzieć, że stanął mi na drodze do jeszcze większych sukcesów, bo pokonał mnie w półfinale mistrzostw świata w Reno i w finale mistrzostw Europy w Turynie. Był wyższy ode mnie, rąk nie miał dłuższych, ale prawą potrafił solidnie przyłożyć. Pracował na nogach, dobrze dystansował, ale przede wszystkim pomagali mu sędziowie - twierdzi Petrich. Henryk Petrich niedawno przeszedł drugą operację. Szykuje się do emerytury O ile każdy zawodnik ma pięściarza, który szczególnie mu nie leży, tak reprezentant naszego kraju z kolei był katem dla innego zawodnika z NRD, Svena Ottkego. Tego samego, który w kolejnych latach zapisach piękną kartę na ringach zawodowych. Tymczasem z łodzianinem w barwach Legii nie był w stanie wygrać ani raz, regularnie schodził z ringu pokonany. Jak dziś żyje Henryk Petrich? W wywiadzie przyznał, że właśnie wypełnia formalności w kwestii emerytury. - Niedawno zrobiłem operację na drugie biodro, a kiedyś byłem na rybach na Mazurach, potknąłem się tak nieszczęśliwie, że uderzyłem plecami i złamałem dwa żebra, więc teraz nie w głowie mi trenowanie. Początek emerytury to bardzo dobra okazja, by podreperować ogólną sprawność i doprowadzić się do porządku - opowiedział.