Polak i Niemiec stają do bitwy, stawką mistrzostwo świata. "Zaszokować świat"
- To, że jestem na terenie wroga i będę walczył w Niemczech, tylko dodaje mi skrzydeł. A fakt, że będzie miał za sobą doping tysięcy Niemców, w ogóle mi nie przeszkadza. Jest dokładnie odwrotnie, to dodatkowo mnie motywuje i nakręca. Chcę pokazać, że Polska i my Polacy mamy coś do powiedzenia, a w szczególności walcząc w Niemczech, z którymi mamy trudną historię - mówi w rozmowie z Interią Damian Knyba, który 10 stycznia spróbuje odebrać Agitowi Kabayelowi pas mistrza świata WBC interim w wadze ciężkiej.

Artur Gac, Interia: Wyobrażam sobie, że w ślad za tak ogromnym podniesieniem poprzeczki i potwierdzeniem walki o pas mistrza świata WBC interim w wadze ciężkiej, idą potężne pokłady motywacji.
Damian Knyba: - Tak jest. Naprawdę, to jest spełnienie moich marzeń. Całe życie walczyłem o taką walkę. Teraz wszystko jest w moich rękach i wierzę, że uda mi się wygrać ten pojedynek i zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej.
Dodajmy, że tytuł jest w wersji tymczasowej, ale pas to zawsze pas.
- Oczywiście, przy czym dotąd nikomu z rodaków nie udało się zdobyć pasa interim w wadze ciężkiej, więc tym dokonaniem już zapisałbym się na kartach historii. Byłoby to dla mnie coś niesamowitego.
Gdy pojawia się perspektywa na taką walkę, do głosu zaczyna dochodzić też logika i człowiek racjonalizuje sobie, że być może jednak to za duży przeskok po dotychczasowych rywalach, którzy klasą nie zbliżali się do Kabayela, czy dominuje myślenie na zasadzie: trzeba to brać, tu jest absolutnie więcej do wygrania niż do stracenia?
- Myślę, że bardziej ta druga wersja, choć na pewno chłodne myślenie w takich sytuacjach także musi się pojawić. Musiałem to na spokojnie przekalkulować i przemyśleć, ale najważniejsze dla mnie było to, kiedy jest ta walka i ile mam czasu na przygotowania. Gdy usłyszałem, że mówimy o styczniu, wtedy oczywiście od razu się zgodziłem. Wiem przecież, że Kabayel to zawodnik, który bardzo mocno zajeżdża fizycznie i na niego jest przede wszystkim potrzebne końskie zdrowie. Tutaj na pewno będę musiał mieć niesamowitą wydolność, bo to zawodnik, który jak na wagę ciężką ma bardzo mocną kondycję. Cały czas idzie do przodu i także bije po dołach. Tu będzie bardzo kluczowe, aby zbudować jak najlepszą formę fizyczną i być gotowym z nim na cały dystans. Chociaż ja chciałbym i mam plan, aby skończyć tę walkę przed czasem. Nie chciałbym werdyktu pozostawiać w rękach sędziów, ale oczywiście muszę być przygotowany na wszystko. Wydolność będzie fundamentem, dlatego tak ważne było na wstępie, czy zostanie mi dostatecznie dużo czasu na odbycie obozu przygotowawczego. Tak naprawdę już od dwóch tygodni jestem w obozie treningowym, od razu wszedłem na wysokie obroty i ciężko pracuję.
Od kiedy wiedzieliście, że ten pojedynek jest bardzo realny?
- Pierwsze rozmowy odbyły się ponad dwa tygodnie temu, dosłownie kilka dni po ostatniej walce. Jak tylko o tym usłyszałem, od razu zrobiłem kilka lekkich treningów, a od kolejnego tygodnia rozpocząłem obóz treningowy, bo wiedziałem, że jest to bardzo realne. Z kolei tydzień temu byliśmy już tego pewni, a kilka dni temu udało się podpisać kontrakt.
Kabayel rzeczywiście ma świetną wydolność, potrafi tłamsić przeciwników, a dodatkowy wyróżnia go unikatowy walor w obecnej wadze ciężkiej, mianowicie niemal do perfekcji wypracował ciosy zadawane na dół. Nimi kończył ostatnie walki, zmusza rywali do poddania. Wydaje się, że ciężko ci będzie utrzymać go przez całą walkę na dystans, więc może nawet mentalnie trzeba się nastawić, że w tym pojedynku konieczne będzie przetrwanie kryzysów.
- Tak jest, w pełni się zgadzam. Przez dwanaście rund będzie mega ciężkim zadaniem, aby utrzymać go cały czas w dystansie. Z pewnością od pierwszej rundy będzie próbował mnie stłamsić, na siłę skrócić dystans i zadawać dużo ciosów na dół. Za wszelką cenę będzie chciał mnie złamać, więc przede mną bardzo trudne wyzwanie. Dlatego na pewno będę musiał być gotowy też na walkę w półdystansie. Zapewniam, że będę przygotowany na wszystko, pracujemy kompleksowo.
Na obecnym etapie kariery masz już na tyle przetestowane swoje doły, że wiesz, jak bardzo czuć ból, czy to dla ciebie obszar nierozpoznany?
- Zdarzało się na sparingach, już nie raz dostałem bardzo mocno po dołach. Myślę, że ciężko jest tak do końca być uodpornionym na takie uderzenia. Myślę, że każdego da się w końcu przełamać takimi uderzeniami, gdy któryś raz z kolei przyjmie się na przykład na wątrobę. Przede wszystkim ważna będzie tutaj obrona i szczelna garda, żeby nie dać się czysto trafić.
Gdy zacząłeś sobie wizualizować ten pojedynek, to poza ciosami prostymi, widzisz przestrzeń na ciosy podbródkowe, które mogą zrobić różnicę?
- Zdecydowanie. W dystansie przede wszystkim ciosy proste, a w półdystansie jak najbardziej, gdy tylko będzie okazja, na podbródki. Zwłaszcza że taki Kabayel często potrafi zanurkować, więc powinna być szansa, by skarcić go takim uderzeniem. Szykujemy się na wszelkie możliwe scenariusze.
Jestem typem zawodnika, który z zasady nie lubi takiego gadania. Tak więc nie nastawiam się na coś takiego, chociaż akurat tutaj pole do popisu byłoby ogromne, jako że to jest Niemiec i walka odbędzie się w tym kraju. Mimo to raczej nie zamierzam wchodzić w takie gierki i go zaczepiać.
Czy dla ciebie słowa drugiego z trenerów Shauna George'a, o których powiedzieli mi Łukasz Kownacki i Eryk Rachwał, by nawet się nie zastanawiać, tylko brać tę walkę, pomny pojedynku Zhanga Zhileia z Kabayelem, to był motywacyjny kop i jeden z głównych argumentów "za"?
- Bezapelacyjnie. Poza tym Shaun od początku bardzo we mnie wierzy, w dodatku potrafi znakomicie analizować rywali i bokserskie pojedynki. Niewątpliwie był to mocny argument "za", żeby w tych okolicznościach wziąć tę walkę. Poza tym sam oczywiście też byłem na tak i jestem zdania, że mogę wygrać tę walkę.
Tu niewątpliwie będzie potrzebna też odporność mentalna. Czujesz się w tym aspekcie mocarzem, czy jeśli wziąć wszystko pod uwagę, czyli walka na terenie przeciwnika, wszystko robione pod niego i projekt DAZN w Niemczech, a według Kabayela pewnie to ma być tylko walka na podtrzymanie aktywności, to trzeba będzie sobie to wszystko ułożyć w głowie?
- Akurat mam bardzo mocną psychikę i żadnej presji sobie nie narzucam. Wręcz przeciwnie, uważam że to właśnie Kabayel będzie miał tutaj dużą presję, tym bardziej, że w oczach większości ludzi będę tutaj dużym underdogiem. Biorąc to wszystko pod uwagę, Kabayel ma tutaj bardzo dużo do stracenia. Z kolei ja nie mogę stracić nic, za to mam wszystko do wygrania. A to, że jestem na terenie wroga i będę walczył w Niemczech, tylko dodaje mi skrzydeł. A fakt, że będzie miał za sobą doping tysięcy Niemców, w ogóle mi nie przeszkadza. Jest dokładnie odwrotnie, to dodatkowo mnie motywuje i nakręca. Chcę pokazać, że Polska i my Polacy mamy coś do powiedzenia, a w szczególności walcząc w Niemczech, z którymi mamy trudną, odwieczną historię.
Twój doradca Eryk Rachwał powiedział, iż będziecie chcieli pokazać Kabayelowi i jego obozowi, że popełnili gigantyczny błąd, a wy zszokujecie bokserski świat.
- Właśnie tak jest. Ja mocno wierzę w to, że zaszokujemy cały świat, bo nikt w nas nie wierzy. A ja wiem, że wygram tę walkę 10 stycznia. Nic nie stoi na przeszkodzie, wszystko jest teraz w moich rękach. Sumiennie przykładam się każdego dnia, uważam że wszystko pójdzie zgodnie z moim planem i - tak - po prostu zszokujemy świat.
Twoja gaża za ten pojedynek ma wynieść kilkaset tysięcy dolarów. Te pieniądze jeszcze cię nie ustawią, choć wypłata będzie bezwzględnie najwyższa w karierze. Ten aspekt również był istotny, czy sto procent motywacji to kwestia czysto sportowa?
- Oczywiście większość motywacji dotyczy samego sportu, bo perspektywa zdobycia pasa jest czymś pięknym. I on także dałby duży argument, z nim moglibyśmy negocjować wielkie walki za sporą stawkę. Byłaby to przepustka na wyższy poziom.
W zasadzie nie mam wątpliwości, że z takim pasem wszedłbyś na milionowe stawki.
- Z pewnością pojawiłyby się wielkie pieniądze, wówczas sytuacja byłaby dla mnie idealna, bo poziom sportowy szedłby w parze z tym finansowym.
Powiedziałeś, że czujesz się mocny mentalnie. Jednocześnie pojawiła się ekscytacja i coś, czego nigdy wcześniej nie odczuwałeś?
- Trochę tak. Gdy myślę o tej walce, jest dodatkowa ekscytacja, która jeszcze bardziej mnie napędza. Na każdym treningu daję z siebie sto procent, czuję się bardzo dobrze, dawno tak się nie miałem. Wierzę, że wszystko uda się zrealizować zgodnie z planem, czyli wygrać 10 stycznia.
Dla wzbudzenia jeszcze większego poruszenia wokół tego pojedynku, nastawiasz się na tzw. trashtalking, czyli zaczepki z rywalem? W ogóle zależy ci na tym, czy stawiasz na pełną kulturę z ewentualną reakcją, gdyby to ze strony Kabayela pojawiła się zaczepka?
- Jestem typem zawodnika, który z zasady nie lubi takiego gadania. Tak więc nie nastawiam się na coś takiego, chociaż akurat tutaj pole do popisu byłoby ogromne. Jako że to jest Niemiec i walka odbędzie się w tym kraju. Jednak raczej nie zamierzam wchodzić w takie gierki i go zaczepiać.
W środę (dzisiaj) odbędzie się "runda pierwsza", czyli konferencja w Niemczech. Będziecie w trzyosobowym składzie?
- Tak, będę ja, trener Piotr Wilczewski i Eryk, który będzie pełnił rolę mojego tłumacza.
Rozmawiał Artur Gac






![Spektakularny strzał w el. MŚ. Kibice wstali z miejsc. "Nowy Yamal" [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LXIJMEDRPBE4D-C401.webp)






