Występy Lin You-Ting oraz Imane Khelif na igrzyskach olimpijskich w Paryżu wywoływały ogromne kontrowersje. Wszystko dlatego, że ich cechy fizyczne odbiegają od powszechnych wyobrażeń o żeńskiej fizjonomii. Część kibiców i komentatorów uważa, że obie pięściarki nie powinny brać udziału w rywalizacji kobiet. Jako argument podawane są ubiegłoroczne mistrzostw świata, gdzie Tajwanka i Algierka zostały zdyskwalifikowane z powodu zbyt wysokiego poziomu testosteronu. Obie zostały jednak mistrzyniami olimpijskimi w boksie, a You-Ting pokonała w finale Julię Szeremetę. Pokonała Julię Szeremetę w finale IO. Teraz Polak bierze ją w obronę W Polsce także nie brakowało głosów podważających kobiecość pogromczyni naszej zawodniczki, ale po jej stronie stanął Marcin Held. Zawodnik KSW uważa, że zarówno w przypadku Lin You-Ting, jak i Imane Khelif tylko wygląd podważa ich kobiecość. - Według mnie to nie były "pięściarki", tylko pięściarki, bez cudzysłowu. Jestem zdania, że wszystkie znaki, poza wyglądem, wskazują, że ta zawodniczka jest kobietą - stwierdził 32-latek na kanale "Za Ciosem". Ponadto zawodnik nie do końca wierzy w wiarygodność wyników badań z ubiegłorocznych mistrzostw świata, bo warto pamiętać, że odpowiadała za nie federacja IBA mająca powiązania z Rosją. Na dodatek MKOl ich nie uznał, dzięki czemu You-Ting i Khelif zostały dopuszczone do startów w Paryżu. Held podkreślił też, że Tajwanka urodziła się kobietą, a teraz wmawia jej się, że jest mężczyzną. Potępił również hejt, który spadł na mistrzynię olimpijską. - Lin Yu-Ting urodziła się kobietą. Całe życie chodziła do żeńskiej szkoły. Całe życie była traktowana jako kobieta. Nie podoba mi się teraz, że wszyscy jej wmawiają bycie facetem. Nawet jeśli są drobne kontrowersje, to najbardziej poszkodowana jest ta kobieta, która ma generalnie ma życie zniszczone. Pojechała na igrzyska, ale to nie była jej wina. Ona taka się urodziła i spadł na nią taki hejt - powiedział. Zawodnik wyraził również opinię, że winę za tę sytuację ponosi MKOl, który nie stanął na wysokości zadania, jeśli chodzi o rozwianie wątpliwości na temat Lin Yu-Ting. Jego zdaniem nie ma w ogóle wystarczających dowodów, by atakować pięściarkę z Tajwanu. Na Szeremetę też spadły gromy. Wszystko przez jej relację na Instagramie Warto podkreślić, że w całym tym zamieszaniu Julia Szeremeta także stała się obiektem ataków. Wszystko za sprawą przez memy, które pojawiły się wówczas na Insta Stories naszej pięściarki. Przeróbki te były obraźliwe w stosunku do Lin Yu-ting, w których sugerowano, że ostatnia rywalka Polki jest mężczyzną. Memy te jednak po kilku godzinach zniknęły z jej profilu. Jak się później okazało, to nie pięściarka, a osoba odpowiedzialna za prowadzenie jej social mediów opublikowała ten wpis, co ustalił Łukasz Jachimiak ze Sport.pl. Kibice z Tajwanu jednak nie mogli puścić tego płazem Polce i przekroczyli pewne granice. Na profilu naszej wicemistrzyni olimpijskiej pojawiły się obraźliwie komentarze, takie jak: "Jeśli nadal masz odrobinę przyzwoitości, nie rozpowszechniaj fałszywych informacji. Lin Yu-Ting jest kobietą. Nie usprawiedliwiaj swoich własnych porażek", "Nękanie i rozpowszechnianie fałszywych faktów nie jest OK. Powinnaś zostać usunięta z turnieju z powodu swoich poniżających intencji i zachowania. Komitet olimpijski powinien odebrać ci srebrny medal".