Sobota w saudyjskim Rijadzie stała pod znakiem gwiazdorsko obsadzonej gali boksu. W akcji publiczność zobaczyła sześciu z dziesięciu zawodników najlepszej dziesiątki wagi ciężkiej magazynu "The Ring". Nic dziwnego, że wśród widzów znaleźli się chociażby Conor McGregor czy Cristiano Ronaldo. Na własne oczy widzieli oni bezradność Deontaya Wildera, który przegrał jednogłośną decyzją sędziów 118:111, 118:110, 120:108. Amerykanin nie miał zbyt wiele do pokazania, a trzecia w karierze porażka (poprzednie dwie odniósł przeciwko Tysonowi Fury'emu w 2020 i 2021 roku) bardzo mocno skomplikowała, jeśli nie zamknęła szans na jego pojedynek z Anthonym Joshuą. Sobotnie pojedynki obu zainteresowanych miały być przetarciem przed ich wspólną walką 9 marca, ale trudno spodziewać się, by "AJ" był teraz skłonny zawalczyć z byłym mistrzem federacji WBC, który pokazuje oznaki sportowego wypalenia. Mieli jeszcze przed sobotą podpisać kontrakt na dwa pojedynki w 2024 r., ale Wilder po walce z Parkerem powiedział, że "zobaczy, co się wydarzy" w kontekście kontynuowania kariery. Joshua - Wallin: Koniec po pięciu rundach Sam Joshua walczył z Otto Wallinem. Od początku narzucił swój rytm i przejął kontrolę nad przebiegiem konfrontacji. Straszył oponenta lewą ręką, a w defensywie popisywał się jak zwykle sporą szybkością. W czwartej rundzie wreszcie zrobiło się gorąco, gdy Szwed został zamknięty w narożniku. Przetrwał napór, ale w piątej miał ponownie duże problemy, wydawało się, że za chwilę może zostać znokautowany. Walka zakończyła się w przerwie pomiędzy piątą a szóstą odsłoną - narożnik Wallina postanowił go poddać. 33-letni pięściarz z Sundsvall miał rozcięty nos i łuk brwiowy. Wydaje się, że kolejnym krokiem dla "AJ-a" może być stanięcie w szranki z pogromcą Wildera, czyli Parkerem. Joshua pokazał dobrą dyspozycję, świetnie pracował na nogach. Z pewnością będzie uważnie śledził wydarzenia na szczycie królewskiej kategorii - 17 lutego Tyson Fury zmierzy się z Ołeksandrem Usykiem w walce unifikacyjnej.