Pięściarz z Dzierżoniowa ostatnią walkę stoczył w czerwcu 2012 roku, wygrywając na punkty. Potem by jeszcze przymierzany do starcia Maćkiem Miszkiniem, lecz ten drugi wycofał się i do pojedynku ostatecznie nie doszło. Wilczewski już wcześniej pomagał Andrzejowi Gmitrukowi w szkoleniu innych, więc po 2012 roku już na pełnych obrotach zajął się trenowaniem. Stał w narożniku między innymi Mariusza Wacha, Mateusza Masternaka, Adama Balskiego, Kamila Łaszczyka, Patryka Szymańskiego czy Kamila Szeremety. Jako pięściarz Wilczewski największy sukces zanotował w marcu 2011 roku. Pojechał na teren rywala do Finlandii i zastopował faworyzowanego Amina Asikainena w jedenastej rundzie, zostając mistrzem Europy kategorii super średniej (72,2kg). Pas stracił na rzecz mistrza olimpijskiego i późniejszego dwukrotnego mistrza świata, Jamesa DeGale'a. Sędziowie przyznali wówczas w Liverpoolu minimalne zwycięstwo Anglikowi, w dodatku stosunkiem głosów dwa do remisu. Na neutralnym ringu wynik byłby zapewne inny. Polak przegrał również na punkty z innym mistrzem świata, Arthurem Abrahamem, lecz wtedy walczył nie tylko z rywalem, ale i chorobą. "Wilk" ostatni raz między linami, przynajmniej jako bokser zawodowy, zamelduje się 6 października. Oczywiście w swoim Dzierżoniowie. Rywalem Polaka w umownym limicie będzie Giorgi Kandelaki (21-31-3, 9 KO). - Gruzin to nikt poważny, ale nie o to przecież chodzi. To ma być pożegnalny występ przed swoją publicznością i w swoim mieście - powiedział Wilczewski, który w zeszłym miesiącu skończył czterdzieści lat. Podczas tego wieczoru pokażą się również pięściarze klubu DKB Dzierżoniów, trenowani na co dzień przez Wilczewskiego.