Lin Yu-ting w finale igrzysk olimpijskich w Paryżu zmierzyła się z Julią Szeremetą. Polka szła przez cały turniej jak burza, wygrywała w kapitalnym stylu, a dopiero w pojedynku o złoto kat. 57 kg nie była w stanie sprostać silniejszej i mającej lepsze warunki fizyczne Tajwance. Wokół pięściarki z Azji Wschodniej było bardzo głośno, podobnie jak w przypadku Algierki Imane Khelif, a wszystko z powodu podnoszonych wątpliwości o to, czy sportsmenki są stuprocentowymi kobietami. Pomyłka na ekranie. Poszło o Lin Yu-ting i baseballistę Od czasu najważniejszej imprezy czterolecia nie mamy żadnego zwrotu akcji z medalami, mistrzyniami nadal są Tajwanka i Algierka. Z kolei nowa federacja na szczycie boksu olimpijskiego, World Boxing, zapowiada, że wkrótce należy spodziewać się nowych przepisów, które będą skutecznie testować płeć sportowców. Tymczasem w tym niewielkim państwie, zajmującym obszar przede wszystkim głównej wyspy Tajwan, od trzech dni trwa wielkie wydarzenie, mianowicie Światowe Igrzyska Młodzieży Tajpej 2025. Jednym z VIP-ów tego święta sportu jest nie kto inny, jak tamtejsza królowa boksu, czyli właśnie Lin Yu-ting. Podczas ceremonii otwarcia była ona jedną z, jak to określono w relacjach w tamtejszych mediach, "pięciu gwiazd wagi ciężkiej". Oprócz mistrzyni olimpijskiej, byli to urodzony w 1922 roku Lin You-mao, najstarszy badmintonista na świecie, a także obecnie 46-letni Peng Cheng-min, były tajwański zawodowy baseballista i trener baseballu. Gorąco wokół Imane Khelif, reprezentantka Polski reaguje. "To trochę straszne" I niespodziewanie, już na wstępie, doszło do pomyłki. Najpierw w blasku fleszy pokazała się Yu-ting i tu jeszcze wszystko było w porządku, ale chwilę później publiczności zaczął prezentować się "Cha Cha", czyli wspomniany Cheng-min. W języku chińskim jego imię i nazwisko było napisane poprawnie, ale na ekranie telewizji były baseballista w amerykańskiej pisowni został zaprezentowany jako "Lin Yu-ting". Wydawać by się mogło, że sprawa była zupełną błahostką. I jednej strony pada określenie "drobnego błędu", ale patrząc na to, co wydarzyło się później, można mówić, że doszło do wielkiej afery. Ludzie zaczęli punktować realizatorów za ten błąd, wywołując dyskusje w mediach społecznościowych. Nagła reakcja i natychmiastowy przegląd procedur. Bolesny błąd na Tajwanie Doszło do tego, że przeprowadzająca transmisję telewizja Formosa TV, musiała zająć zdecydowane stanowisko. Mało tego, stacja FTV przekazała, że "natychmiast dokonała przeglądu swoich procesów wewnętrznych i zamierza wzmocnić mechanizm audytu, aby zapobiec podobnym incydentom w przyszłości". A na koniec ponownie wyraziła najszczersze przeprosiny.