Początek walki nie zwiastował wojny. Angulo wolno poruszał się na nogach, a Quillin spokojnie boksował, zdobywając przewagę. W trzeciej rundzie Amerykanin zdecydował się jednak na walkę w półdystansie, co okazało się dużym błędem. Angulo przyjmował wiele ciosów z prawej ręki i przegrywał pojedynek, ale zahaczył lewym sierpowym i zaczynał łapać swój rytm. Brak mobilności Quillina, który nie był już od pewnego momentu jego wyborem, dał o sobie znać w czwartej rundzie. Angulo trafił prawą ręką i lewym sierpowym pod koniec rundy, Amerykanin był wstrząśnięty i już do końca walki nie zdołał odzyskać kontroli. Kolejne rundy to mieszanka przewidywalnych, ale konsekwentnych i skutecznych rajdów Angulo i momentów, w których Quillin boksował wystarczająco dobrze, by uniknąć poważnych kłopotów (zwłaszcza dwie ostatnie rundy). Generalnie jednak Meksykanin zdobył kontrolę i ranił rywala zwłaszcza w rundach szóstej i ósmej. Widzowie stanęli wyraźnie po stronie ''Perro'', zachęcając go do kolejnych ataków. Po ostatnim gongu dziesięciorundowej walki w limicie 168 funtów sędziowie punktowali 96-94 i 97-93 dla Angulo i 96-94 dla Quillina.