"Przed nami najsilniej obsadzone mistrzostwa Europy w historii. Wystartują złote i srebrne medalistki igrzysk i mistrzostw świata. Każdą z siedmiu polskich zawodniczek stać na medal, ale ich nie obiecuję, bowiem musi się zgrać wiele elementów: szczęście w losowaniu, skuteczność, chłodna głowa, dyspozycja w dniu startu i konsekwencja w działaniu" - powiedział Pasiak. Oprócz Michalczuk, która ma w dorobku sześć medali ME - po dwa złote, srebrne i brązowe (ale w kat. 51, 54 i 57 kg), w składzie są Sandra Brodacka (48 kg), Sandra Drabik (51), Ewelina Wicherska (54), Sandra Kruk (57), Kinga Siwa (64) i Natalia Hollińska (69). Z poprzednich turniejów o ME biało-czerwone przywoziły po kilka medali, ale - zdaniem szkoleniowca - sytuacja mocno zmieniła się w ostatnich czasach, ze względu na wprowadzenie trzech wag (51, 54, 57 kg) do programu olimpijskiego. W Londynie startowała, choć bez powodzenia, Michalczuk. "Świat pędzi do przodu, poszczególne kraje inwestują potężne pieniądze w pięściarstwo kobiet, szukając szansy na medal igrzysk. Polki zdobywały medale ME kiedy konkurencja była jeszcze dość słaba. Zawodniczki, z którymi nasze reprezentantki kiedyś wygrywały, dzisiaj są medalistkami olimpijskimi" - dodał selekcjoner kadry. W Rumunii wystąpi ok. 200 zawodniczek. W polskiej ekipie brakuje Lidii Fidury (75 kg), pięciokrotnej triumfatorki turnieju im. Feliksa Stamma. "Najtrudniej będą miały Drabik i Michalczuk z kategorii olimpijskich, ale żadna z dziewczyn nie ma kompleksów przed zagranicznymi rywalkami. Jestem pewny, że każda z Polek będzie walczyła do końca. Poznałem ich mocne i słabsze strony, one otwierają się na nowe rzeczy, widać, że tworzymy jedną wielką rodzinę. Jestem zadowolony, bo pięściarki, które były skreślone przez pewne osoby, robią ogromne postępy..." - stwierdził Pasiak. Poprzednie ME odbyły się w 2011 roku w Rotterdamie. Srebrne medale wywalczyły Drabik (54 kg) i Sylwia Kusiak (81 kg), a brązowe Michalczuk (51 kg) i Katarzyna Furmaniak (69 kg). Pochodzący z Suwałk Pasiak objął zespół narodowy półtora roku temu. Twierdzi, że pracuje nie dla pieniędzy, tylko z pasji do boksu. "Miłość do tego sportu i zawziętość odziedziczyłem po dziadku Józefie, który był zawodnikiem Zrywu i Strzelca Suwałki w latach 1937-1952. Boksu uczyłem się przede wszystkim podczas pobytu w Wielkiej Brytanii pod okiem trenera Pawła Adamczaka" - powiedział trener reprezentacji kobiet. Wcześniej przez dekadę kadrę z sukcesami prowadził Leszek Piotrowski, obecnie przebywający w Chinach. "Rozpoczynając pracę znałem relacje w drużynie, wiedziałem, że są złe. Zdawałem sobie sprawę, że niektóre z dziewczyn są coraz starsze i ciężko będzie je przestawić, aby wygrywały z najlepszymi, a młode mają jeszcze za małe doświadczenie. Dziś mogę powiedzieć, że praca z zawodniczkami jest wielką przyjemnością, gorzej jest z niektórymi innymi ludźmi, lecz sobie poradzę. To takie typowo polskie, że jest grupa krytykantów. Nie wchodzę z nikim w układy, nie uznaję kolesiostwa, nie ulegam naciskom. Reprezentacja to honor i wyróżnienie dla trenera i pięściarek" - dodał. 35-letni szkoleniowiec chwali współpracę m.in. z Ludwikiem Buczyńskim i Stanisławem Łakomcem, byłymi trenerami kadry mężczyzn: "Bardzo pomaga mi też trener Karoliny Michalczuk Władysław Maciejewski, który żyje tym sportem, nie liczy pieniędzy i czasu spędzonego na sali".