43-letni Roy Jones Jr., uważany przez wielu fachowców za "boksera wszechwag" miał się spotkać z Dawidem Kosteckim, który jednak kilka dni temu został aresztowany. Z konieczności zastąpił go Głażewski, dla którego ta walka z jednej strony była dużym ryzykiem, a drugiej ogromną szansą na nadanie karierze szybkiego tempa. Polak od początku pojedynku starał się być aktywny i walka była bardzo wyrównana, ale to Głażewski posłał rywala na deski i zwłaszcza od szóstej rundy dominował w ringu. "Głaz" zaczął bardzo dobrze, bez respektu dla utytułowanego rywala. Jones był zbyt wolny, aby zaskoczyć Głażewskiego, zwłaszcza że ten był skuteczny w defensywie. W czwartej i piątej rundzie Polak oddał inicjatywę rywalowi, ale na dobrą sprawę, były to jedyne dwie rundy, które Amerykanin wygrał. Na początku 6. rundy Jones dał się zaskoczyć kombinacją Głażewskiego. Amerykanin ironicznie wyginał ciało, chcąc pokazać, że takie ciosy nie robią na nim wrażenia. Ruszył do odważnego ataku, ale po chwili "Głaz" lewym sierpowym posłał go na deski! Polak zachował koncentrację, nie odsłaniał się, ale wciąż wywierał presję na słynnym rywalu. Jeszcze w końcówce szóstej odsłony wstrząsnął Jonesem, który schodził do narożnika na miękkich nogach i ciężko oddychając. Głażewski miał przewagę, choć już nie tak dużą, także w siódmej rundzie. Wyraźnie czuł się coraz pewniej. W ósmej Jones mocno odczuł potężny prosty na szczękę. Szanse Polaka na sensacyjne zwycięstwo były coraz większe, dlatego w ostatniej rundzie Jones rzucił się do ataku, ale wielkiej krzywdy Głażewskiemu nie zrobił. Wydawało się, że zwycięstwo Polaka jest pewne, tymczasem sędziowie przyznali je legendzie boksu. Publiczność przyjęła tę decyzję głośnymi gwizdami. Mirosław Ząbkiewicz