Był to trzeci ich pojedynek. Pierwsza walka zakończyła się remisem, a druga niejednogłośnym zwycięstwem na punkty Filipińczyka. Meksykanin twierdził za każdym razem, że został skrzywdzony przez arbitrów. Tym razem po ostatnim gongu "Dinamita" był pewny zwycięstwa, a zawiedziony "Pacman" nie uniósł rąk w górę. Dwaj sędziowie wygraną przyznali jednak filipińskiemu gwiazdorowi, co część kibiców przywitała gwizdami... Czy czeka nas czwarta walka? Koniecznie! Pierwsza runda bez historii. Marquez trafiał ładną serią ciosów na korpus, ale Pacquiao odpowiadał bezpośrednim lewym. Filipińczyk wciąż boksował zachowawczo w drugiej odsłonie, a Meksykanin nastawiał się na kontry. Pacquiao czekał na błąd, Marquez jednak był bardzo ostrożny. "Pacman" dwukrotnie znakomicie skontrował prawym sierpowym i powoli wchodził w swój rytm. Manny, aktywniejszy w czwartej odsłonie, kilka razy trafił rywala. Marquez odpowiadał, ale przegrał to starcie. W piątej rundzie obydwaj mieli swoje momenty. W szóstej odsłonie był wreszcie zalążek wojny. Marquez sporo bił na korpus, jednak gubił się, gdy Pacquiao decydował się na otwarty atak. Świetna siódma runda - Pacquiao podkręcał tempo i częściej trafiał, ale Marquez zachował spokój i odpowiadał swoimi akcjami. "Dinamita" znakomicie radził sobie z chaotycznie boksującym Filipińczykiem. W ósmej rundzie Manny wciąż niczego nie zmieniał. Pojedynek był wyrównany, być może z przewagą Marqueza. Pacquiao cały czas nie pokręcał tempa, w jego narożniku panował spokój. W ostatniej minucie dziewiątego starcia w końcu rozgorzała wojna, w której przewagę miał "Pacman". Marquez odpowiadał, ale przyjmował coraz więcej ciosów. Być może opadał z sił. Problemem Pacquiao był brak celności i... pomysłu. Manny bardzo otwierał się w wymianach, jednak Marquez był już wyczerpany. Wyglądało na to, że brak agresji Pacquiao jest nieuleczalny. Po zderzeniu głową nad prawym okiem Filipińczyka pojawiło się rozcięcie. Manny atakował, ale nie szedł na całość. Brakowało mu agresji - po raz kolejny Freddie Roach nie potrafił go dobrze nastawić do walki. Wyglądało na to, że "Pacman" myślami jest już gdzieś indziej i Marquez wykorzystywał to znakomicie. Ostatnią rundę, podobnie jak większość starć tego wyrównanego pojedynku, trudno punktować. Dwaj sędziowie przyznali wygraną "Pacmanowi", trzeci widzi remis (114-114, 116-112, 115-113). W kontrowersyjnych okolicznościach zwyciężył Filipińczyk, ale stracił pozycję króla P4P, która należy się Floydowi Mayweatherowi Juniorowi.