37-letni Pacquiao to jedna z legend światowego boksu. Jako jedyny zawodnik był mistrzem świata w ośmiu kategoriach wagowych, od muszej do lekkośredniej. Jego bilans z całej kariery wynosi (58-6-2, 38 KO). Wydawało się, że Filipińczyk zakończył ją w kwietniu tego roku. Wtedy pokonał Timothy’ego Bradleya, zgarniając mistrzostwo WBO International, a po walce powiedział: "Teraz jestem na emeryturze. Pójdę do domu i zastanowię się nad tym. Chcę być ze swoją rodziną. Chcę służyć ludziom". Pacquiao od 2010 roku zasiadał w filipińskim parlamencie, a w czerwcu 2016 został wybrany do Senatu. Kadencja potrwa sześć lat. Mimo wszystko bokser zdecydował się wrócić do ringu. Ogłoszono tę decyzję w sierpniu. "Boks jest moją pasją. Brakowało mi tego, co robiłem na sali gimnastycznej i na ringu" - tłumaczył swoją decyzję Pacquiao. Żeby nie przerywać pracy legislacyjnej Filipińczyk cały obóz przygotowawczy do zbliżającej się walki odbył w rodzinnym kraju. Pacquiao zdradził też, że tęsknotę za boksem wywołała u niego wrześniowa walka, kiedy Giennadij Gołowkin znokautował Kella Brooka. "Oglądałem tę walkę i nagle poczułem się samotny. Smutny. Złapałem się na myśleniu, że już nie uprawiam sportu, który kocham. Wiem, że wciąż posiadam szybkość, siłę i potrzebny głód, zadałem sobie więc pytanie: dlaczego nie kontynuuję kariery?" - mówił Pacquiao, cytowany przez "The Daily Mail". "Normalnie nie oglądam innych walk, ale z jakiegoś powodu w tym wypadku zrobiłem wyjątek. Cały czas myślę, co Brook mógł zrobić lepiej. Powinien parować uderzenia, zamiast przyjmować te ciosy. Gołowkin jest większy, silniejszy. To nie tylko silny bokser, ale i mający bardzo mocny cios. To czyni różnicę. Taki zawodnik może cię skrzywdzić, nawet jak nie trafi czysto. Rozgrywałem tę walkę w moim umyśle. I znowu zostałem uzależniony od tego sportu. Wtedy moja decyzja o powrocie stała się faktem" - dodał Filipińczyk. W Las Vegas Pacquiao nie będzie miał jednak łatwej przeprawy. Naprzeciw niego stanie Vargas. 27-letni Amerykanin tytuł WBO w wadze półśredniej wywalczył w marcu tego roku, pokonując przez nokaut w dziewiątej rundzie swojego rodaka Sadama Alego. Teraz Vargas, który ma bilans (27-1, 10 KO) zapowiada, że w starciu z Pacquiao będzie niczym ulepszona wersja Juana Manuela Marqueza - największego rywala Filipińczyka, zawodnika, który zadał mu najbrutalniejszą porażkę w karierze. "Pac Man" boksował z Meksykaninem czterokrotnie. Każda walka była niezwykle trudna, a ostatnią, w grudniu 2012 roku, Filipińczyk zakończył na deskach, ciężko znokautowany w szóstej rundzie. "Myślę, że w sobotę będę jak Marquez, tylko że większy, wyższy, z większym zasięgiem ramion, silniejszy i bardziej atletyczny. Ktoś właśnie taki zmierzy się z Mannym Pacquiao" - Vargas w ten sposób straszył rywala. Podobny ma też być finał pojedynku, choć pięściarz z Azji zapewnia, że takie rozstrzygnięcie nie wchodzi w grę. "To, co stało się w walce z Marquezem, nie wydarzy się już nigdy więcej" - oznajmił Pacquiao.