Filipińczyk od początku pojedynku o mistrzostwo świata federacji WBO w półśredniej sprawiał lepsze wrażenie. Już wcześniej dwa razy posłał rywala na deski, ale wszystko zakończyło się w 12. rundzie, którą prowadzący to spotkanie sędzia Kenny Bayless przerwał w 55. sekundzie, gdy Portorykańczyk nie był w stanie się bronić. - Chciałem go znokautować. Myślałem, że koniec będzie już w 11. rundzie, byłem zdziwiony, że walczył dalej - przyznał Pacquiao. Filipińczyk, którego bilans wynosi 50-3-2, w tym 38 KO, wygrywając w sobotę potwierdził swój status najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe. Kolejnym wyzwaniem dla niego ma być pojedynek z Amerykaninem Floydem Mayweatherem juniorem. - Wszyscy mówią, że jest większy i silniejszy niż ja, więc chciałbym sprawdzić jego siłę - powiedział. Po pierwszy tytuł Pacquiao sięgnął 11 lat temu - w kat. muszej (50,8 kg). Później był czempionem w junior piórkowej, piórkowej, junior lekkiej, lekkiej i junior półśredniej. Cotto, dla którego była to dopiero druga porażka w karierze, przy 34 zwycięstwach, docenił klasę Pacquiao. - Walczyłem z każdym i Manny jest najlepszy. Nie wiedziałem skąd nadlatują ciosy i nie mogłem się przed nimi uchronić - stwierdził. Szacuje się, że filipiński pięściarz zarobił co najmniej 13 milionów dolarów, zaś Portorykańczyk - 7 mln USD. Jak podsumował portal www.boxingnews.pl Paquiao wyprowadził podczas tej walki 780 ciosów z czego 336 doszło do przeciwnika. Wynika z tego, że 43% wszystkich ciosów wyprowadzonych przez Pacquiao wylądowało na ciele Cotto. Portorykańczyk wyprowadził w tej walce 597 ciosów z czego tylko 172 doszło do celu. Skuteczność Cotto w tej walce to jedyne 29%. "Byłem jak dziki tygrys. Cotto cały czas starał się uciec." - powiedział Pacquiao podczas wywiadu dla stacji ESPN.