Neal ElAttrache, ortopeda z kliniki w Los Angeles, który pomagał wrócić do zdrowia m.in. Witalijowi Kliczce i Kobe'emu Bryantowi, potwierdził, że pięściarz przeszedł rezonans magnetyczny, które wykazało, że ma zerwane ścięgno stożka rotatorów stawu ramiennego prawej ręki. Daty operacji jeszcze nie ustalono. Wiadomo, że rehabilitacja potrwa od 9 do 12 miesięcy. Obóz "Pacmana" tymczasem cały czas ma pretensje do Komisji Sportowej Stanu Nevada. W oficjalnym oświadczeniu bokser i promująca go grupa Top Rank stwierdzili, że środki, którymi Pacquiao miał się leczyć - m.in. zastrzyk z toradolem - zostały zaakceptowane przez Amerykańską Agencję Antydopingową. Przed walką, już w szatni Filipińczyka, do akcji wkroczyła jednak komisja, która oznajmiła, że nic nie wie o problemach zdrowotnych pięściarza, w związku z czym nie może on przyjąć iniekcji. Stanowisko komisji potwierdza kwestionariusz zdrowotny, który "Pacman" wypełnił przed walką. 36-latek przyznał w nim wprawdzie, że podczas obozu przygotowawczego brał różne leki, ale na wszystkie pytania dotyczące ewentualnych urazów, a więc również dotyczące kontuzji barku, udzielił odpowiedzi negatywnej. Boksera może teraz za to spotkać kara. Komisja zapowiedziała, że zbada sprawę i dowie się, dlaczego Pacquiao ukrywał przed nią kontuzję. "Pacman" może zostać nawet zdyskwalifikowany.