Gdy odliczaliśmy miesiące, później tygodnie, a na końcu dni do pierwszego takiego pojedynku na szczycie wagi ciężkiej od prawie 25 lat, życzyliśmy sobie, aby starcie Ołeksandra Usyka z Tysonem Furym zaspokoiło gusta najbardziej wybrednych kibiców. Ołeksandra Usyka zdążono posądzić o najgorsze. Tajemnica zaklęta w krucyfiksie Sam fakt, że oto po raz pierwszy w tym wieku wyłoniony miał zostać niekwestionowany czempion z czterema pasami mistrza świata w garści, był atrakcyjny, ale liczyło się także to, aby pojedynek obfitował w emocjonujące momenty. Tych na dystansie dwunastu rund nie brakowało, a szala zwycięstwa na ringu w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej przechylała się na obie strony. 37-letni mag boksu rodem z Symferopola (22-0, 14 KO), który kilka lat wcześniej zunifikował wszystkie tytuły w kategorii cruiser, jako pierwszy pięściarz w historii dokonał takiej sztuki w obu tych dywizjach. Dzisiaj pozostają spekulacje, że "Król Cyganów" mógł zaboksować lepiej, bardziej ofensywnie, wykorzystując maksymalnie wielką przewagę w warunkach fizycznych. Rzecz jednak w tym, że Ukrainiec był przygotowany doskonale, realizował dokładnie te założenia, które na papierze miały mu dać przewagę. Widać było, że jako mańkut jest szalenie niewygodny dla Fury'ego, na co w rozmowie z Interią zwrócił uwagę Andrzej Gołota. Ołeksandr Usyk ekspresowo straci jeden z pasów po walce z Tysonem Furym - Z tego co widziałem, to Usyk po prostu był szybszy od Fury'ego (34-1-1, 24 KO), który nie do końca korzystał ze swoich warunków fizycznych, czyli wynikającej z nich przewagi, wszak jest dużo większy. I z tego, co było widać, nie potrafi walczyć z mańkutem. Koniec - dzielił się wrażeniami najpopularniejszy polski pięściarz zawodowy w historii. Zanim przyszła 9. runda, w której Usyk zasypał Brytyjczyka lawiną ciosów, a ten tylko w sobie znany sposób był w stanie ustać i nie dał się rzucić na deski, nasz sąsiad był w niemałych tarapatach. Najpierw w szóstej rundzie przyjął bardzo mocny cios podbródkowy z prawej ręki, który dosłownie go odrzucił. I widać było, że wyraźnie nim wstrząsnął. Usyk przetrwał ten kryzys, inna sprawa, że mając go zranionego wydawało się, iż Fury powinien mocniej przycisnąć. Kolejny prawy podbródkowy na szczęce Ukraińca został zdetonowany w siódmej rundzie, choć tym razem skutki nie były tak widoczne, jak kilka chwil wcześniej. Usyk nie wytrzymał po walce z Tysonem Furym, rozdzierające serce sceny na konferencji Obie te rundy należały do Fury'ego, z czego Usyk i jego team zdawali sobie sprawę. Może dlatego narożniku Ukraińca, poza tradycyjnymi krótkimi komendami, wydarzyła się rzecz niecodzienna. Główny trener czempiona, Jurij Tkaczenko, najpierw zaczął od słów: "Wykorzystaj swoją szybkość! Nie pozwól temu facetowi oddychać" - motywował podopiecznego. Całą zagadkę, tłumacząc przebieg dialogu w przerwie, pomogła rozwikłać Kristina Awsarkisowa, zajmująca się MMA dziennikarka Europop. Od tego momentu największy mistrz ćwierćwiecza zaczął budować przewagę, która finalnie pozwoliła mu wygrać niejednogłośnie na punkty. - Takie momenty uświadamiają ci, jak głęboko muszą czasami sięgać sportowcy, aby zdobywać tak niewiarygodne wyczyny - skonstatowała dziennikarka na portalu X. Dodajmy, że wokół przywołanej sceny już zaczęły rodzić się teorie spiskowe, jakoby Ukrainiec miał ukradkiem skorzystać z... inhalatora, co oczywiście byłoby złamaniem zasad. - Czy Usyk dostawał coś do wciągania/połykania pomiędzy rundami, co miało wyglądać jak całowanie krucyfiksu? - czytamy w jednym z wpisów na platformie X. Powtórki jednak wyraźnie pokazują, że owym "dopingiem" był krucyfiks, który może świadczyć o ogromnej wierze, do której często odwołuje się 37-letni Usyk. - Teraz jestem szczęśliwy. Chcę wrócić do domu, pójść do mojego kościoła, pomodlić się i powiedzieć: "Jezu, dziękuję", ponieważ dla mnie oraz mojego kraju jest to wielka szansa - odrzekł czempion wszechwag na konferencji prasowej.