Kibice boksu już zdążyli się przyzwyczaić, że po każdych kolejnych igrzyskach olimpijskich, licząc od Atlanty w 1996 roku, trzeba dodawać kolejne cztery lata i... odliczać. Pandemia koronawirusa nieco zmieniła czteroletni porządek organizowania olimpiady, ale najważniejsza zmienna po IO w Tokio wciąż pozostaje ta sama: polski boks już od 29 lat, od brązowego medalu Wojciecha Bartnika, czeka na olimpijski "krążek". I poczeka jeszcze co najmniej trzy. Czy po zmaganiach w Paryżu przygnębiająca passa będzie trwała nadal? - Historia jest dość śmieszna. Gdy szukałem mocnego rywala dla Kubańczyka Ihosvany Garcii, pewien Polak wysłał mi kandydaturę właśnie Iglesiasa, dodając w formie żartu, że "takich Kubańczyków to wy sobie możecie...". Coś mnie wtedy ubodło i pomyślałem: a czemu nie? Minął jakiś czas i nasze drogi się splotły - opowiada w rozmowie z Interią Tomasz Turkowski, związany z boksem w telewizji Polsat. Kim jest Osleys Iglesias? Tak wygląda CV Kubańczyka Na początku 2020 roku Iglesias podpisał kontrakt z młodą grupą promotorską z Liechtensteinu, PGP Boxing, która ekspresowo zbankrutowała. W lipcu ubiegłego roku informował o tym m.in. dziennik Bild ("z biznesowego punktu widzenia wszystko to już się nie spina" - cytat z Pita Gleima, który założył grupę w 2019 roku). - Kontaktując się z Osleysem, bardzo szybko zostaliśmy przekierowani do jego prawnika, Markusa Resego. To nas utwierdziło, że mamy do czynienia z poważnymi ludźmi - zaznacza Turkowski. Rese jest niemieckim adwokatem i ma opinię człowieka majętnego. W tej chwili to on utrzymuje Iglesiasa. - Facet kupił obiekt "Feel Good Club&Hotel" w Chemnitz, żeby Osleys mógł tam trenować. Nie chce nazywać się menedżerem Iglesiasa, tylko jego dobrym duchem - twierdzi Turkowski, który sam próbował sił w boksie. 200 walk amatorskich, dwa zwycięstwa w Cordova Cardin, dwa razy mistrzostwo Kuby, najlepszy bokser turnieju w Pradze w 2018 roku, najlepszy zawodnik meczu Kuba - Rosja w tym samym roku oraz zwycięzca prestiżowego Pucharu Świata w Kolonii przed dwoma laty - tak pokrótce wygląda bokserskie CV Iglesiasa. W historii tego ostatniego turnieju, rozgrywanego od 1970 roku, złote medale zdobywały takie tuzy, jak trzykrotny mistrz olimpijski Kubańczyk Teofilo Stevenson oraz nasz czempion, przez lata boksujący jako zawodowiec pod niemiecką flagą, Dariusz "Tygrys" Michalczewski. Iglesias, mierzący 177 cm wzrostu mańkut, z przytupem zdążył już także pokazać się na ringach zawodowych w kategorii superśredniej. Debiutował we wrześniu 2019 roku, a trzeci - i jak na razie ostatni pojedynek - stoczył w lutym 2020 roku, pokonując już wyboksowanego Bernarda Donfacka. Każda z tych walk odbyła się w Niemczech i za każdym razem Kubańczyk wygrywał przed czasem. - Obiektywny fakt jest taki, że jest to zawodnik reprezentujący bardzo wysoki poziom sportowy - przyznaje w rozmowie z Interią Maciej Demel, wiceprezes w Polskim Związku Bokserskim. Obecnie trenerem Iglesiasa jest Georg Bramowski, który niedawno rozpoczął pracę w Chemnitz. Z kolei sparingpartnerem został Dominic Boesel, były tymczasowy mistrz WBA w wadze półciężkiej, do którego obecnie należy pas federacji IBO, po tym jak w październiku Niemiec wziął rewanż na Robinie Krasniqim. Spotkanie w Warszawie. "On jest gwarantem" Jak twierdzi Turkowski, rozmowy z prawnikiem Iglesiasa trwały długo. - Rozmawialiśmy o planie i wielu aspektach. To wtedy dowiedziałem się, że to majętny człowiek, a boks jest jego hobby. Gdy zorientował się, że ja mówię o tym wszystkim na poważnie, wracam do tematu i sam się przypominam, w końcu sam przystał, żebyśmy się spotkali - relacjonuje. Do rozmów doszło w Warszawie, a razem z Resem przybył Wolf-Dieter Jacobi, były szef działu sportowego jednej z telewizji. Turkowski sam przyznaje, że wcześniej musiał zostać sprawdzony, a za jego wiarygodnością przemawiała telewizja Polsat. - Ciężar zaufania, które od nich otrzymuję, trochę mnie przytłacza. Wierzę Markusowi, strona niemiecka jest dla mnie wiarygodnym partnerem i gwarantem kontroli nad Osleysem - podkreśla. Dobre relacje Iglesiasa z opiekującym się nim prawnikiem to jedno, jego status materialny drugie, ale nie da się ukryć, że utrzymanie Kubańczyka drogo go kosztuje. Przyznaje to sam Turkowski. - Markus utrzymuje Osleysa od roku. Ładuje w niego kolosalne pieniądze i mu pomaga, a jednocześnie - mówiąc wprost - trochę chce się go pozbyć na dobrych warunkach. Jaki jest plan? Chcemy żeby walczył na ringu olimpijskim, z myślą o igrzyskach w Paryżu, a jednocześnie na galach zawodowych na antenach Polsatu - jasno stawia sprawę nasz rozmówca. Tak dochodzimy do sedna sprawy, czyli planów, aby Kubańczyka naturalizować, a następnie uczynić z niego lidera reprezentacji olimpijskiej. Iglesias reprezentantem Polski? Wstępne rozmowy ruszyły Według naszych nieoficjalnych informacji, już doszło do spotkania z ministrami z Kancelarii Prezydenta RP. Podczas zakulisowych rozmów miało paść zapewnienie o pomocy, czyli przedstawieniu sprawy głowie państwa, by w ten sposób "popchnąć" bieg wydarzeń. Aby jednak tak się stało, koniecznym warunkiem jest wcześniejsze poparcie dla pomysłu i aprobata ze strony Polskiego Związku Bokserskiego. - Wszyscy dookoła coś piszą, coś komentują, o czymś spekulują, a my jako zarząd związku oficjalnie nie wiemy nic. W efekcie żadnych oficjalnych rozmów nie podjęliśmy. Niemniej jednak nieoficjalnie były rozmowy, bardzo luźne, głównie telefoniczne, że jest możliwość ściągnięcia do naszego kraju na stałe tego zawodnika. Luźno rozmawiamy ze sobą w zarządzie, jak również w środowisku i przyglądamy się rozwojowi sytuacji - komentuje Maciej Demel. Takie historie rzadko kiedy są łatwe do rozstrzygnięcia, rodzą się pytania i wątpliwości, toteż wiceprezes PZB, póki co, nie odpowiada w sposób jednoznaczny. Niemniej jednak bierze pod uwagę, iż oficjalnie wyrazi swoją aprobatę dla pomysłu uczynienia z Kubańczyka reprezentanta Polski. - Nie odżegnujemy się od tego, jednak musi to być bardzo głęboko przemyślana decyzja. Wiadomo przecież, że nasze środowisko, związane ze sportem, jest specyficzne. Natomiast rozważamy taką możliwość, ponieważ robią to też inne federacje. Jeśli chcemy iść do przodu i znaleźć jakieś rozwiązanie, a nie stać w miejscu, bo naszym celem jest popularyzowanie tej dyscypliny, to jest to jedyna droga, by cokolwiek zaczęło się dziać. Trzeba na tyle rozpropagować dyscyplinę, żeby zamiast 10-20 tysięcy młodych ludzi, trenowało ją 200 tysięcy zawodników. I wówczas prawdopodobieństwo zdobycia medalu w przyszłości będzie dużo, dużo większe - Demel przedstawia swój punkt widzenia. Iglesias: Moje cele są dwa Jednym z aspektów sprawy jest motywacja, determinująca decyzję sportowca o zmianie barw narodowych. - Chciałbym reprezentować Polskę na igrzyskach olimpijskich w Paryżu i zdobyć medal dla Polski. Wiem, że mogę to osiągnąć, a Polska chce dać mi szansę na osiągnięcie mojego marzenia o medalu olimpijskim i wiem, dzięki Bogu, że tak będzie. Tym, co mnie sprowadza do Polski, jest fakt, że są tu ludzie, którzy chcą otworzyć mi drzwi do zrealizowania moich celów. A są one dwa: wspomniany medal olimpijski i zostanie mistrzem świata w boksie zawodowym - argumentuje sam Iglesias. Trudno zatem powiedzieć, że Iglesias nagle zapałał niezwykłą miłością do Polski, uważając że oto odnalazł swój wyśniony kraj. Uczciwie sprawę stawia także Turkowski, potwierdzając, że byłby to swego rodzaju biznes: polski boks może przełamać niemoc na igrzyskach, a jednocześnie da szansę Osleysowi, by w niedalekiej przyszłości, z polskim paszportem i możliwym medalem olimpijskim, robił karierę zawodową w Stanach Zjednoczonych. - Oczywiście, że tak jest, choć na pewno czuje sympatię do Polski, która kiedyś też była pogrążona w komunizmie. A on właśnie uciekł z komunistycznej ojczyzny. Osleys jest świadomy tego, że Polska jest krajem, który wygrał z tym ustrojem. Natomiast głównie chodzi oczywiście o możliwości, które może tutaj dostać, ale to ma być transakcja wiązana. Czyli on nam pomoże wejść boksersko na wyższy poziom, a w zamian my damy mu paszport do zrobienia kariery. W jego przypadku na razie nie jest tak, by mieszkał w Polsce lub miał polską dziewczynę - mówi Turkowski. - Szczerze mówiąc nie chciałbym, żeby ta historia tak brutalnie brzmiała. Chciałbym, żeby ktoś, kto ma reprezentować nasz kraj, nie zrobił tego w tak "biznesowy" sposób. Mówiąc wprost, nie chcielibyśmy go "przehandlować", nawet za cenę sukcesu i bardzo mocnego rozpopularyzowania dyscypliny. Musiałoby to wiązać się z wyższymi celami i wartościami - twierdzi Demel i dodaje: - Myślę, że taki człowiek musiałby zadeklarować, że w przyszłości chciałby stać się obywatelem Polski, chciałby w tym kraju zamieszkać i coś dla niego zrobić. Natomiast gdybyśmy chcieli go tylko "przehandlować", myśląc jedynie o sukcesie olimpijskim, to ja byłbym ostrożny, bo nawet tak utalentowany zawodnik nie jest gwarantem, że przy obecnej konkurencji, która panuje na całym świecie, sięgnie po medal igrzysk. Jeśli zatem pojawi się jasna deklaracja z jego strony, że chce stać się Polakiem i podjąć się pewnych zobowiązań, wówczas zaczęłaby się nasza rola. "Misja Iglesias", czyli wielkie pieniądze w grze. Kto zapłaci? Inną ważną kwestią są finanse. Innymi słowy, jak miałoby wyglądać w Polsce utrzymywanie tak drogiego zawodnika? Z uwagi na mariaż, w jego przypadku, występów na galach boksu olimpijskiego i zawodowego, zapewne co najmniej do IO w Paryżu potrzebne byłoby wypracowanie ścisłego porozumienie odnośnie partycypowania w kosztach. Nieoficjalnie wiadomo, że za pierwsze 8-rundowe walki w Polsce Kubańczyk będzie zarabiał 10 tysięcy euro, po czym kwota wzrośnie do 15 tys. euro. Do tego dochodzi całe zaplecze, czyli koszty utrzymania, sparingi i obozy. Szacunkowo jedna walka Iglesiasa będzie kosztowała około 25 tysięcy euro, a do tego dojdą wysokie koszty za przeciwnika. Już w tej chwili ma być problem z zakontraktowaniem mu najbliższego rywala, bo nikt "w rozsądnych stawkach" nie chce z nim boksować, wiedząc kim jest Kubańczyk. Jego debiut na polskim ringu ma nastąpić 11 grudnia we Wrocławiu podczas gali z cyklu Polsat Boxing Promotions. - Kilkadziesiąt godzin temu zapytałem Iglesiasa o najbliższego rywala i trochę jestem w szoku, bo odpisał mi tak: "To ty decydujesz, ja każdego biję. Nie ma problemu" - uśmiecha się Turkowski. Demel przyznaje, że nie powinno być żadnego problemu z wprowadzeniem Iglesiasa na ścieżkę olimpijską. Niezależnie od tego, jak szybko otrzymałby polskie obywatelstwo. - Na razie obowiązuje go okres karencji, jako że był zawodnikiem reprezentacji narodowej Kuby. W tej chwili już ponad dwa lata nie występował jako kadrowicz, a wymagane są, według mojej wiedzy, trzy lata - mówi wiceprezes PZB ds. organizacji i finansów. Turkowski: To powinien być strzał w dziesiątkę Turkowski: - Ciężko opisywać kogoś, kogo talentu ludzie w Polsce na razie jeszcze nie widzieli. Przez to nie do końca zdają sobie sprawę, z kim mamy do czynienia. A to zawodnik, patrząc na cały nasz boks olimpijski, z innej galaktyki. Jego sytuacja życiowa sprawiła, że w ogóle możemy myśleć o jego walkach w Polsce i pod polską flagą. Wyobrażam sobie, że gdy za trzy lata młodzież będzie oglądała igrzyska w Paryżu, na których czarnoskóry Polak zdobędzie medal, to zachęci się do uprawiania tego sportu. To może być historia porównywalna z tą Olisadebe, który porwał i rozkochał miliony Polaków. Według mnie to pod każdym względem powinien być strzał w dziesiątkę. Demel: - Historia Olisadebe, jak dobrze pamiętamy, nikomu nie wyszła na złe. A świat się zmienia, choć my - jako Polska - jesteśmy troszeczkę mniej, mówiąc w cudzysłowie, rozwinięci jeśli chodzi o naturalizowanie. Jeśli jednak mówimy tutaj o celowym ściągnięciu sportowca do kraju i ubieganiu się o obywatelstwo, z poparciem PZB, musi to zostać bardzo głęboko przemyślane. Należy wypracować decyzję na zarządzie, ponieważ w żaden sposób nie chcielibyśmy dzielić środowiska, które - mamy nadzieję - już niebawem zjednoczymy. Artur Gac