Po niższych od oczekiwań wpływów telewizyjnych z walki "Moneya" z Robertem Guarrero, tym razem wytoczono najcięższe działa. 36-letni Mayweather, niepokonany w 44 zawodowych walkach, już w swoim drugim występie na antenie Showtime zmierzy się z wielką gwiazdą meksykańskiego boksu Saulem Alvarezem. Gwiazdą ludzi, ale ciągle niesprawdzoną na tyle, by nazwać ją gwiazdą sportu. Mayweathera nie trzeba nikomu przedstawiać. Wielokrotny mistrz świata, pogromca takich zawodników jak Miguel Cotto, Juan Manuel Marquez, Oscar De La Hoya czy Arturo Gatti. Do niedawna uznawany za jednego z dwóch najlepszych bokserów bez podziału na kategorie wagowe. Po niedawnej wpadce Manny'ego Pacquaio, uznawany już za jednego jedynego, najlepszego z najlepszych. Z dużą przewagą nad goniącym peletonem. Alvarez, o 13 lat młodszy od Amerykanina, ale mający tylko o jedną zawodową walkę mniej w dorobku, jest już niezwykle popularny w Meksyku. Wielu zarzuca mu jednak, że rywali dobierał sobie z niższych kategorii wagowych (Josesito Lopez), leciwych lub rozbitych (Shane Mosley, Kermit Cintron) albo spoza światowej czołówki (Ryan Rhodes, Matthew Hatton, Alfonso Gomez). Dopiero ostatni przeciwnik "Canelo" nie budził sportowych zastrzeżeń. Walka z Austinem Troutem była jednak bardzo wyrównana. Alvarez wygrał ją jednogłośnie na punkty.