Szwed przegrał, lecz pozostawił po sobie świetne wrażenie. Tyson zrobił ostatni krok w kierunku rewanżu z Deontayem Wilderem (41-0-1, 40 KO). Zły jest natomiast jego ojciec, który ma sporo do zarzucenia zarówno synowi, jak i trenującemu go Benowi Davisonowi.- To mój syn, ale zawsze mówię to, co myślę. A myślę, że nie widziałem go nigdy tak słabo walczącego. Boksując w ten sposób przegrałby dzisiaj choćby z Powietkinem. Jestem oczywiście dumny z tego, że pokazał serce do walki, lecz nie pamiętam go w tak słabej dyspozycji. Powtarzałem mu, że nie może przesadzić ze zbijaniem kilogramów. Dziś po drugiej rundzie wyglądał już na zmęczonego, nie było też widać jego siły ani mocy. Trochę słabo jak na tyle tygodni przygotowań. Gdyby to zależało ode mnie, pozbyłbym się kilku osób z drużyny Tysona. Jeśli on czegoś nie zmieni, jego kariera się skończy. Nie widziałem jeszcze syna tak słabo walczącego - irytuje się ojciec "Króla Cyganów".Przypomnijmy, że krwawiący mocno od trzeciej rundy Fury wygrał z Wallinem jednogłośnie na punkty. Kolejną przeszkodą ma być rewanż 22 lutego z Wilderem o pas WBC wagi ciężkiej.