Artur Gac, Interia: Jaki prognozujesz przebieg pojedynku Tomasza Adamka z Mamedem Chalidowem? "Górala" absolutnie premiuje formuła pojedynku, z drugiej strony wraca po ponad pięcioletniej przerwie i ma już przeszło 47 lat. Mamed jest z kolei w rytmie startów, do tego młodszy od Adamka, więc szybkość powinna być jego atutem. Przy tym wszystkim nie brakuje także wielu znaków zapytania. Izu Ugonoh, były pięściarz wagi ciężkiej: - Jak wiadomo, styl robi walkę, a Mamed jest zawodnikiem niewygodnym i nietuzinkowym. Więc to na pewno będzie działało na niekorzyść dla Tomka. Co by jednak nie było, wciąż powinna być dość wyraźna przewaga po stronie Tomka jeśli chodzi o umiejętności czysto bokserskie. Mamed zawsze "mieszał" style, bo taką uprawiał dyscyplinę, dlatego nie był stricte "uderzaczem", ponieważ równolegle musiał myśleć o tym, aby kopać i sprowadzając rywala do parteru, w którym potrafi świetnie walczyć. Teraz, zabierając mu te jego wszystkie atuty, ciężko żeby był tak samo skutecznym zawodnikiem, jak jest w MMA. Są to bowiem elementy, nad którymi nie można przejść obojętnie. Wiadomo, swoje robi waga, a przy tych kilogramach, mimo że nie jest to kategoria ciężka, ciosy trochę ważą. Tu także można już jednym, pojedynczym uderzeniem, trafić rywala i go "zgasić", choć nie będą to tak duże szanse na spektakularne zakończenie, jak w starciu Tysona Fury’ego z Francisem Ngannou. Dlatego raczej trzeba będzie tę walkę wygrać na punkty, albo dochodząc do momentu, w którym uda się rozbić rywala. Mimo wszystko widzę przewagę Adamka, nie wiedząc nawet, w jakiej ogólnej dyspozycji się znajduje. Nie zmienia to faktu, że jestem ciekaw, jak sprawdzi się Chalidow na tle, co by nie było, już podstarzałego byłego mistrza świata. Mamed sam nie jest najmłodszy, ma 43 lata, więc z tego względu to starcie może być ciekawe i fajnie będzie coś takiego zobaczyć. Myślę, że zawsze, gdy zawodnicy bokserscy mieli dobrą pozycję, jednak wciągali rywali z innych sztuk walki do ringu, a Tomkowi to się nie udało. Ale wiesz, Chalidow też jest legendą, więc również miał coś do wynegocjowania dla siebie. I na pewno będzie się czuł bardziej komfortowo będąc w klatce niż gdyby miał stanąć z Adamkiem w ringu. To trochę wróżenie z fusów, ze względu na bardzo długą nieaktywność Tomka, ale skłaniałbyś ku takiemu mocno prawdopodobnemu scenariuszowi, że to może być bardzo nudny pojedynek, w którym ciosów będzie jak na lekarstwo? Taką wersję podpowiada też zakontraktowanie walki na sześć rund po trzy minuty, bardziej pod Mameda, gdy Adamek z pół walki może próbować zrzucić rdzę, nie będzie miał wyczucia, nie będzie nadążał... - Może tak być. Bo nie widzę tego, że Mamed stanie naprzeciwko Adamka i będzie z nim boksował. Sam powiedział, że tego nie zrobi, zdając sobie sprawę z umiejętności "Górala". - No właśnie, tego nie zrobi. A wiesz jak to jest, gdy zawodnik próbuje lewym prostym gonić rywala i znaleźć sobie w ogóle pozycję do tego, żeby boksować. Wtedy często jest to nieprzyjemne do oglądania. Więc jeżeli w pewnym momencie rzeczywiście Mamed nie odważy się na to, żeby przyjąć w jakimś stopniu walkę z Tomkiem, tylko non stop będzie toczyła się poza dystansem, wówczas faktycznie to może być nudny pojedynek. Rozmawiamy krótko po ważeniu, przy nazwisku Chalidowa mamy 90,4 kg, z kolei Adamek waży 98,2 kg. Ktoś powie, że różnica aż blisko osiem kilogramów, przy czym Tomek jest tutaj najlżejszy od wielu, wielu lat. - W tym przypadku to jest jak najbardziej na plus, że Adamek jest lżejszy niż w poprzednich latach, szczególnie że walczy z jeszcze lżejszym i bardzo ruchliwym zawodnikiem. Szczególnie, że Adamek - jeśli ma wygrać - musi być szybki. I Tomek już od sobotniego poranka to wie. Wstał, zrobił walkę z cieniem i - jak zwykł mawiać - wtedy otrzymuje sygnał, czy to jest jego dzień i wygra, czy jednak przegra. - A my ciągle nie... I jeszcze chwilkę musimy poczekać (uśmiech). Na żywo mnie nie będzie, ale na pewno "odpalę" laptopa i będę oglądał tę walkę przed ekranem. Ujawniono gaże Adamka i Chalidowa. Nie do wiary, "bank rozbity". Naprawdę tyle? W świetle tego, co zasygnalizowałeś, że w teorii więcej wskazywałoby na starego, bokserskiego wygę, to gdybyś miał to wyrazić w proporcjach - jest to bardziej bliskie 51:49 dla Adamka, czy 60:40, a może wręcz 70:30? - Wydaje mi się, że ten długi brak startów po stronie Tomka... Do tego jeszcze wiem, kto obecnie pracuje z Mamedem. Myślę, że ma bardzo fajnych ludzi, a niedawno dołączyła do niego Daria Albers, która jest świetnym trenerem mentalnym. I bardzo Chalidowowi pomogła, co on sam też podkreśla. Zdaje mi się, że w pewnym wieku trzeba już chwytać się różnych elementów. Dlatego uważam, że Mamed ma w tej chwili tzw. momentum, a to jest bardzo potrzebne w sportach walki. I mimo wszystko pewnie to jemu będzie trochę łatwiej się zmotywować, bo dla niego walka z Adamkiem jest trochę większym wyzwaniem niż dla rywala. I nie muszę tego rozkładać na czynniki pierwsze, bo tak to działa. Zgadza się i potwierdzam. Mając kontakt z Tomkiem wyczuwałem, że choć podkreślał, iż nie może lekceważyć Chalidowa, bo do każdego trzeba mieć szacunek, to czułem, jakby bardziej mówił językiem osób wokół niego, które to podkreślały. Pilnował się, by nie umniejszać zawodnikowi z MMA, choć sam myślał - a już na pewno początkowo - inaczej. - Tak, tak, to jest bardzo częste zjawisko, które sam widziałem wielokrotnie. A mówimy o psychologicznym elemencie, na który często nie zwraca uwagi. To nie jest tak, że Tomek chce go zlekceważyć, on po prostu na liście ludzi, z którymi przez całą karierę walczył, miał kilku świetnych rywali, więc po prostu Chalidow może nie wywoływać w nim swego rodzaju ekscytacji. I pomimo faktu, że nazwisko Mameda wiele znaczy i jest legendą w swojej specjalności. A ta ekscytacja jest bardzo potrzeba do tego, żeby zawalczyć na swoim limicie i być w takiej konfrontacji skutecznym. Ja bym powiedział, że ekscytacja stoi obok strachu, więc jeśli w odpowiedni sposób jest przepracowana, wtedy jest tym elementem pożądanym i bardzo istotnym. Jeśli Tomek nie będzie miał tego w tym pojedynku, będzie to z korzyścią dla Mameda. Istotnej rzeczy dotknąłeś, mówiąc o momentum Mameda i roli Darii Albers. Pani psycholog może okazał się w tej walce "dodatkową bronią"? - Tak jest, dodatkowa broń, tak to właśnie widzę. Choć ostatecznie to będzie suma wielu spraw, która zadecyduje na przykład o zwycięstwie Chalidowa. I teraz po stronie Mameda jest to, że on ostatnio startował, więc nie będzie miał wspomnianej rdzy, a nadto premiuje go oktagon. I kolejną wartością dodaną jest właśnie świetna psycholog, która podniosła jego performance. Tu nie chodzi tylko o to, by mieć u boku takiego fachowca, ale by realnie on coś wnosił. I tak, ta trenerka, Daria, winduje Mameda. A kolejna rzecz jest taka, że to on będzie miał większy szacunek do rywala, ponieważ spotyka się z mistrzem boksu w swojej pierwszej walce stricte bokserskiej. To wszystko, a przyznasz, że tych elementów nie jest mało, działa na jego korzyść. Z kolei po stronie Tomka jest tak, że są większe oczekiwania w takim sensie, że to on powinien wygrać, czyli walczy z pozycji faworyta. Po drugie wiek, po trzecie rdza ringowa, a do tego ciężko mu będzie wydobyć ekscytację na walkę z Mamedem. Oczywiście to analiza tylko na papierze, walka zawsze może potoczyć się swoją drogą. Ostatecznie wydaje mi się, iż to sprawia, że propozycje się zmniejszają. Może wciąż widzę po stronie Adamka 60 procent, ale 40 procent dla Chalidowa może okazać się wystarczające. Izu, jak mam cię przedstawić w tej rozmowie? To, że nowożeniec, to wiem. Podobnie jak to, że były pięściarz. Ale czy w dalszym ciągu aktywny zawodnik, przed tobą wyzwania, czy na razie dystansujesz się od sportu? - Ja trenuję, wróciłem do zajęć i dobrze mi z tym, natomiast na chwilę obecną nie mam planów startowych. Ale wciąż jeszcze czuję się zawodnikiem, jestem zdrowy i jak będę miał jakąś fajną ofertę, to z chęcią z niej skorzystam. Rozmawiał: Artur Gac